Przez długie miesiące, kiedy my chodziliśmy do szkoły, pracowaliśmy, pisaliśmy i czytaliśmy blogi, zajmowaliśmy się dziećmi, domami i zwierzyną domową, rok powoli przesuwał się do przodu. Kroczek po kroczku, z założonymi z tyłu rękoma i fajeczką w ustach, spokojnie wędrował przez kalendarz, skradając się pomiędzy kartkami z kolejnymi numerkami i nazwami.
W końcu, gdy wciąż jeszcze objedzeni pierogami i karpiami po bożonarodzeniowych świętach i pijani sylwestrem poszliśmy spać, niespostrzeżenie zmienił rytm spaceru i skokiem godnym zawodnika olimpijskiego przetransportował się do stojącego pod ścianą kalendarza, jeszcze niezawieszonego i niezapisanego, z dumną liczbą 2016 na przodzie. Kiedy więc obudziliśmy się rano – a rano okazało się być godziną 15:00 – w dodatku z potarganymi włosami lepiącymi się od lakieru z brokatem, kacem wwiercającym się w szare komórki i stopą wciśniętą w twarz człowieka, którego nawet nie znamy, zrozumieliśmy, że ta chwila utraty czujności kosztowała nas kolejny rok życia.
Znów przybyło parę zmarszczek, więcej jest też obowiązków, mniej zaś dziecięcych przywilejów. Nie ma rady. W ramach zadośćuczynienia samym sobie musimy podnieść się z tej podłogi, odkleić smętnie zwisające z kącika lewego oka sztuczne rzęsy, pozamiatać stłuczone przez gości kryształowe kieliszki (babcia nas zabije; przecież doskonale wiedzieliśmy, że to zły pomysł!) i wejść w nowy rok jako nowe, lepsze osoby. A jak tego dokonać? Postanowieniami, to oczywiste!
1. W 2016 roku znajdę pracę
Rok 2016 stanowi ważny przełom w moim życiu, jako że pożegnam się ze statusem studenta – choć w dzisiejszych czasach nie oznacza to wcale, że przestanę się uczyć – a przywitam tytuł pracownika (miejmy nadzieję, że miesiąca). Biorąc pod uwagę kierunek studiów, który z własnej i nieprzymuszonej woli wybrałam, a także treści, jakie podczas ostatnich pięciu lat opanowałam, wróżę sobie karierę portiera toalety w galerii handlowej, sprzedawcy w McDonald’s, ubezpieczeniowego domokrążcy, telemarketera bądź starszego pomocnika Jaśka, który zmywa naczynia w osiedlowej restauracji z tajskim żarciem.
Opcji jest naprawdę wiele, wszystkie jednakowo kuszą. Najbardziej skłaniam się ku jakiejś korporacji, niech będzie firma telemarketingowa, gdzie czas pracy wyznaczą widełki 7:00-20:00, w tym oczywiście zawarte są dwie dwuminutowe przerwy na siku (ze stoperem w ręku; trzeba nauczyć się używać najsilniejszego strumienia, bo inaczej nie wystarczy czasu na podtarcie się), jedna dziesięciominutowa na obiad (kupiony w pracowniczym bufecie, czyli białą bułę z jajem lub kotletem z tektury) i ze dwie na papierosa (w ramach integracji nauczę się palić; w razie czego rak zapewni mi wcześniejszą emeryturę).
W pracy owej dostanę swoje własne biurko, a jakże, o szerokości metra, przy czym boczne dwadzieścia centymetrów z każdej strony będę już dzielić ze współpracownikami, walcząc o miejsce na łokieć jak podczas filmowego seansu w kinie. Z nikim się szczególnie nie zaprzyjaźnię, po tygodniu ktoś zbije mój prywatny kubek, który przyniosę z domu, żeby czuć się bezpieczniej, a jedynym emocjonującym romansem, który stanie przede mną otworem, będzie ten z tłustym łysym managerem – tym samym, który stoi nad pracownikami ze stoperem, gdy idą na siku.
Zresztą na romans i tak nie będzie czasu, bo dwuminutowa przerwa nie wystarczyłaby nawet na najszybszy numerek, chyba że manager zacząłby się przygotowywać już w korytarzu. Pod koniec roku będę chudsza o dziesięć kilo i przemęczona, z co najmniej trzy razy zoperowanym gardłem, ale jakże szczęśliwa! W końcu będę miała świadomość, że takiej pracy pozazdrościłby mi każdy.
2. W 2016 roku znajdę męża
W przerwach między pracą a pracą, czyli od poniedziałku do soboty od 20:00 do 7:00 i w ustawowo wolne niedziele (chyba że zmieni się prawy pracy), będę szukała sobie męża. Ponieważ życie w pojedynkę to żadne życie, raczej samotne i bezwartościowe egzystowanie, w roku 2016 planuję dokonać najważniejszej życiowej decyzji: przydybać kogoś raz na zawsze. (A potem w razie czego nie dawać mu rozwodu).
Może złapię go na dziecko (raczej nie, o czym w następnym punkcie), choć bardziej skłaniam się ku opcji poszukiwań tradycyjnych, czyli w eleganckich klubach, gdzie po stołach wala się biały proszek, a uszy więdną od łupanki, lub też… stop, gdzie się obecnie szuka męża? Ach, no tak, w programach rozrywkowych, na przykład w takim Warsaw Shore. Tylko że tu pojawia się problem czasu, bo zazdrosny, autorytatywny manager raczej nie da mi miesiąca wolnego w środku zapracowanego roku, więc występowanie w telewizji mogę sobie wybić z głowy. To może jednak wezmę pod uwagę tego managera…?
Cóż, póki co to i tak tylko postanowienia na nowy rok, jeszcze nie konkretne plany (a nuż ktoś z was podpowie mi coś kuszącego i racjonalnego). Jak już kandydata na męża znajdę i wezmę z nim ślub, tradycyjnie spłodzimy gromadkę dzieci, żeby pomóc Polsce w sondażach na rozrodczość. Mogłabym w ogóle nie wychodzić z łóżka, tylko leżeć i wydawać na świat dzieci, ale sprawę komplikuje biologia i konieczność noszenia brzucha przez dziewięć miesięcy. Rozwiązaniem byłaby tu ciąża mnoga i urodzenie raz a porządnie, ale to nie zależy od chęci. Plan wymaga dopracowania.
3. W 2016 roku nawrócę się
Wykształcona – chociaż to mogłam pominąć, w końcu kobieta powinna być przede wszystkim ładna – i pracująca Polka, żona i matka… nie, wróć. Żeby zostać żoną i matką, muszę najpierw wziąć ślub, a do tego potrzebne mi wcześniejsze sakramenty i praktykowanie religii. Poza tym chcę stanąć do ślubu w długiej białej sukni i welonie, na znak mojego dziewictwa, więc w roku 2016 koniecznie chcę się nawrócić.
Sądzę, że tak za tydzień, góra za dwa, nastąpi objawienie i zacznę wierzyć w Boga, stając się przykładną, gorliwą katoliczką. Nie będę propagowała żadnych grzesznych ślubów cywilnych, a już tym bardziej życia na kocią łapę – a fuj! Mój mąż będzie porządnym człowiekiem, białym Polakiem z dziada pradziada i katolikiem. Do tego narodowcem dbającym o wysokie stężenie polskości w Polsce.
W każdą niedzielę będziemy chodzić do kościoła, oczywiście trzymając się za rękę i okazując sobie miłość, w każdą wigilię wielkanocną zasuwać z koszyczkiem pełnym jajek i kiełbas, podczas Pasterki zaś trząść się z zimna w nieogrzewanym kościele i śpiewać radosne pieśni czczące narodziny małego Jezuska. Tu chyba niczego więcej pisać nie trzeba, plan jest jasny.
4. W 2016 roku zmienię dietę
Przestanę jeść słodycze, które wyniszczają mój organizm i zasmucają biodra, które to z kolei mogłyby zasmucić oczy mego przyszłego męża. Przejdę przez parę specjalistycznych diet, nie wykluczając wegetarianizmu, weganizmu, freeganizmu i mięsnego witarianizmu. Ponieważ nie chcę rzucać bloga, dla czystego sumienia zacznę recenzować jabłka i ziemniaki, oczywiście z podziałem na kraje i regiony (i jako prawdziwa Polka unicorny będę wystawiać wyłącznie polskim produktom).
Nadal z pasją będę przeglądała blogi z recenzjami słodyczy, ale moje komentarze częściej będą pełne zgryźliwości i niezrozumienia, jak można jeść takie paskudztwa – sztuczne owsianki z torebki?!, czekolada ze składem dłuższym niż jedna linijka?!?!, jogurty o smaku?!?!?! Napiszę maila do Kasi Bosackiej, żeby wzięła mnie na współprowadzącą Wiem, co jem i wiem, co kupuję (co z kolei pozwoli mi się zwolnić z pracy i uniknąć pokusy romansowania z sapiącym nad uchem i roniącym pot na moje ramię managerem).
Będę wyedukowana, mądra, rozsądna, odpowiedzialna i przestanę żywieniowo błądzić. Ponadto przekonam Rubi, żeby wraz ze mną przeszła na dietę wegańską, bo mięso i produkty odzwierzęce to ohyda i zdecydowanie nie są one nikomu do życia potrzebne.
5. W 2016 roku dorosnę
Dorośnięcie to ogólne pojęcie, niemające nic wspólnego z wiekiem. W moim przypadku wiązać się będzie: 1) ze zmianą garderoby – żegnajcie wszystkie ukochane bluzy z kapturem i kolorowe, luźne t-shirty z obrazkami, witajcie garsonki, żakiety i białe koszule z kołnierzykiem (mam jednak problem z wyborem bielizny, bo jaką nosi Prawdziwa Polka?), 2) z wywaleniem wszystkich unicornów i innych pluszowych pociech – tylko wieczny dzieciuch przywiązuje wagę do takich nędznych zbieraczy kurzu, 3) z rozpoczęciem sprzątania w domu – koniec z kotami zalegającymi na półkach, nieumytymi oknami i składowaniem przedmiotów na kanapie i parapecie, 4) ze zmianą nastawienia do życia.
Przestanę być mentalną nastolatką i skończę z otaczaniem się słodkimi przedmiotami. Postawię na elegancję i minimalizm, przestanę stosować emotikony w wypowiedziach, zacznę stawiać więcej kropek. Nie będę cieszyć się na widok wesołych miasteczek i parków wodnych, wybuchy emocji pozostawiając dzieciom, których produkcję przecież i tak muszę rozpocząć już w tym roku. Nikt mi nie zarzuci, że jestem dziecinna, niepoważna lub infantylna. Stanę się tak dorosła, że nawet dorośli będą czuli respekt.
***
Tak pokrótce wygląda mój plan na rok 2016. Jak widzicie, jest pracowity, ale ze wszystkim sobie poradzę – jestem tego pewna! Zachęcam do wypowiadania się komentarzach zarówno na temat moich postanowień, jak i własnych (pamiętając jednak, że moje i tak są lepsze).
Jejku, dalas mi super humor na caly dzien! Przeczytalam cale i podziwiam twoj sposob I styl pisania! Jestes cudowna, tez chce tak umiec!
Tylko sprobouj mi tu jablka i ziemniaki oceniac :p
Dziękuję i polecam się na przyszłość. Mamy już styczeń, więc od jutra jabłka… :D
W sumie to mogę się podpisać pod Twoimi postanowieniami :) W prawdzie pracę mam, ale chciałabym zmienić, ale pozostałe są idealne także dla mnie – może uda nam się tyle osiągnąć i przeistoczyć w rodzinnych katolików na zdrowej diecie, żyjących w zgodzie z naturą i Bogiem :)
Tego Ci życzę! A pracę zmieniasz oczywiście na call center?
No pewnie, od jutra zacznę poszukiwania :D
a mnie Twoje postanowienia zasmuciły, tzn opcja kiepskiej pracy, poszukiwania męża, wiary, przejścia na dietę bez mięsa czy rezygnacja z przyjemności, to kiepska wizja nowego roku, u mnie chciałbym żeby było odwrotnie, tzn lepsza praca, żona a jak żeby była, wiara, żeby się umocniła bez żadnych diet i rezygnacji z przyjemności
Takie przyziemne te Twoje marzenia. To trzeba z rozmachem!
Podobają mi się Twoje sarkastyczne postanowienia. Co roku mam to samo – że będę jeść mniej słodyczy, ale na ogół średnio mi to wychodzi. W tym roku odważyłam się wreszcie na gastroskopie więc może dowiem się jakiś konkretów co do mojej żołądkowo-przełykowej choroby. Pracę znalazłam, ale dopiero za tydzień zaczynam więc nie wiem co dokładnie mnie czeka.
Z naszymi blogami ograniczanie słodyczy to kiepski plan. Szczególnie z moim, gdy publikuję codziennie. Decyzji o gastro gratuluję, mnie też niedługo czeka.
Dziękuję za ten post ♥ Dzięki Tobie już mam lepszy dzień :)
Proszę bardzo :)
Haha, taak życzę udanego realizowania planów. :>
Uwielbiam takie posty!
A serio… chyba nigdy w życiu nie składałam sobie żadnych obietnic noworocznych. Próbuję sobie coś przypomnieć, ale chyba od dziecka wychodziłam z założenia, że czego nie postanowię to i tak się nie zmieni.
Nigdy nie zapomnę, jak zaczęłam kieeedyś chodzić na siłownię i gdy tylko nadszedł styczeń, nie było gdzie się ruszyć.
…A po tygodniu znowu pustka. :D
Bo ludzie tak postanawiają, a potem się wykruszają. Bez sensu. Jak chcę chce coś zmienić, to trzeba od razu zacząć działać, a nie czekać na przełomowy dzień. Jak się okazuje, taki nie nadchodzi nigdy.
Hmm, siedzę na fejsie na telefonie, dopiero co wróciłam z domu, zerkam na aktualności… Nowy post, co skłoniło mnie do wzięcia laptopa, owinięcia się w kocyk i zajęcia miejsca w kuchni, gdzie popijam Red Bull’a, czekam na śniadanie i pomstuję na TV, że Gordon Ramsay leci dopiero o 19…
Rozbawiłaś mnie, zafascynowałaś do tego stopnia, że po raz pierwszy piszę komentarz na blogu, nie na fanpage – tak, to ja, leniwiec! Twoje postanowienia są wspaniałe, jednocześnie poważne i pełne humoru. Moja ukochana recenzentko słodyczy, która ma na mnie tak ogromny wpływ – Ty NIGDY nie zawiedziesz nas, swoich fanów, i nie przestaniesz odkrywać nowych słodkości, które tak wspaniale opisujesz. Nie wierzę Ci, nie wierzę Ci, nie wierzę Ci!
(hahaa, przełączyli na Ranczo, lepsze to niż Brytyjskie śluby od pierwszego wejrzenia, gdzie mój Gordon???? xD)
Teraz, ponieważ wypadałoby odpisać na Twoją sugestię odnośnie wypowiadania się w komentarzach (jesteś pewna, że chcesz czytać te wypociny? :P), napiszę Ci pokrótce, co chciałabym osiągnąć w tym nowym roku.
1. Poszukam sobie dobrej, porządnej pracy. Ponieważ jeszcze do sierpnia mam rentę, a pracuję razem z mamą w jednej z firm, zajmującej się czystością, nie posiadam umowy i – póki co, nie mogę jej mieć. Straszne, nie? Już nawet przywykłam do moich rentowych pieniędzy, do spłacania kredytu, do wydawania niesamowitej ilości pieniędzy na… kredki i świeczki. Na myśl o tym, że będę musiała podjąć pracę, której zarobki oscylować będą w okolicach 800 złotych, krew mi się ścina. Ale dobra, chciałam to cholerne bibliotekoznawstwo, mam za swoje. Zawsze mogę pracować w Multikinie – wtedy będę Cię kusić darmowymi wejściówkami do kina, hahaha.
2. Napiszę w końcu pracę magisterską. W końcu, w końcu, w końcu. To wielka hańba dla mojej rodziny i powód sporów z rodzicielką – nie obroniłam się w czerwcu, nie obroniłam się w październiku… I nie obronię się w styczniu. Biorąc pod uwagę fakt, że rozpoczęłam drugi kierunek studiów, na którym mam kilka prac pisemnych, nie chcę ruszać magisterki. Głupi temat, no i nie przepadam za promotorką. No ale okej, kiedyś. Obiecuję.
3. Zadbam o siebie. Nie piję za dużo alkoholu, palę sporadycznie, po słodycze sięgam tylko wtedy, kiedy naprawdę czuję potrzebę… Ale dobrze byłoby zacząć ćwiczyć, zrzucić ten mój brzuszek. Nie będę szaleć z Ewą Chodakowską, bo mnie to nie kręci… Jednak marzę skrycie o stretchingu, jodze i capoeirze.
4. Postawię na swój rozwój kulturalny – czytaj będę czytać więcej książek, poświęcę czas arteterapii, może stanę się bardziej kreatywna?
5. Postaram się naprawdę spełnić te postanowienia, bo zawsze diabeł z tego wychodzi.
Jeśli coś jeszcze wymyślę, nie martw się – dam Ci znać!
Łołoło, rzeczywiście jest i komentarz! Ależ się cieszę. Jak by nie patrzeć, to nasz pierwszy raz. ;>
Odniosę się od razu do Twoich postanowień:
1. Multikino lepsze od call center, tam przynajmniej pachnie karmelowym popcornem. No i wejściówki też spoko. Bibliotekoznawstwo czy kulturoznawstwo – jeden pies, i tak pracy po nich jest tyle, ile mięsa w pyzach z Tesco.
2. Ja już moją kończę. Mam nadzieję, że się obronię, bo też znam takich, co przekładają o lata (dziesięć i dłużej – takie pocieszenie dla Ciebie ;)). Skoro już poświęciłam ostatnich pięć lat jednemu kierunkowi, warto byłoby zawalczyć o to mgr przed nazwiskiem. Tak dla zasady, no i oczywiście satysfakcji własnej.
3. Nie piję, bo nie mogę, palenie mnie odrzuca – trzymam kciuki za Ciebie. Na jogę też bym pochodziła, bo jest fajna, ale schudnąć się tam raczej nie da. Co najwyżej połamać nogi i zakrztusić się śliną w pozycji psa dwa.
4. Uch, ja już więcej czytać niż czytam obecnie nie dam rady, ale za Ciebie ponownie będę trzymać kciuki.
5. Lubię diabły ]:->
mwahahaha, przeczytałam dwa razy i zamierzam jeszcze raz! Wysłałam mojej współlokatorce z aka! jest rewelacyjny! O miastrzu ironii! Chciałabym nauczyć się takiego stylu pisania i jeszcze w tak poprawnej formie gramatycznej xDD
Genialny wpis, muszę go zapisać! Chociaż jeden paragraf mam wypełniony ( wiesz który) Więc tylko jeszcze 4 przede mną. Zepnę się z Tb, co prawda pracy jeszcze nie muszę szukać, ale muszę poszukać innej ciekawej uczelni na magisterkie! Mwahahaha chyba skuszę się na Twoją bo tyle ofert pracy i takich kuszących… to aż grzech odmówić! :D
Ale jaja… ty piszesz o Kasi Bosackiej, a teraz leci u mnie w tle na TVN style bo moja mama jest od niego uzależniona! Będzie Twoją fanką xDD
Idealna żona polka, nic tylko wcielać plan w życię, nic inngo mi nie pozostaje jak się dołączyć. Tylko mam pytanie… a gdzie słowo o Ruby? Co się stanie z naszą gwiazdą? :)
Jest o Rubi. Przejdzie na dietę wegańską i trochę schudnie, bo jest takim wielkim psem, że ludzi przechodzi groza. Bywa, że mylą ją z Amstafem.
To jakie jabłka recenzujemy najpierw? ;)
o matko… nie wiem jak to zrobiłam, ale zrozumiałam, że to chodzi nie o Rubi tylko o mamuni! mwahahaha jest ze mną źle! Gdybym czytała raz- okej. A tak xDD Brak słów :D Ale w sumie z tą dietą dla niej to pojechałaś :D
Szare renety <3 to jedne z moich ulubionych i jest sezon :D Ewentualnie możemy zrecenzować ziemniaki! <3
Rzeczywiście… jest z Tobą źle :P
wczoraj mamunia, dzisiaj Ania … a najlepsze jest to, że w ogóle nie jestem tego świadoma! Jeszcze więcej takich pomyłek i pomylę Wawel z Wedlem, a Belriso z riso! :O
Albo mnie ze sobą. I co wtedy? :P
nie mogłam wczoraj Ci odpisać, próbowałam na milion sposobów, ale dzisiaj jest okej :) Napisałam, że to nie możliwe, bo ja mam kij w dupie, a ty nie :D
W ramach integracji też sobie włożę :D Duży masz ten kij?
Z wielkim zapałem będę czytać twoje recenzję jabłek, ale ostrzegam, że jestem w ich dziedzinie ekspertem. Już nie mogę się doczekać wpisów ligolach, antonówkach, papierkówkach, renetach…
Jako chrześcijanka powinnam bez cienia ironii potakiwać nad punktem o nawróceniu jako konieczności do wzięcia ślubu, posiadania dzieci etc. etc. Niestety jestem dziecko buntownicze i kompletnie się z tym nie zgadzam, więc pozostaje mi się śmiać z tego akapitu tak jak z innych xD Genialny wpis!
Ja postanowień nie mam absolutnie żadnych bo pasuje mi obecny stan rzeczy. No, chyba że jedno, nie przytyć do końca roku więcej niż 5 kilo :D
Papierówki mają 1 chi, to już Ci zaspoileruję. Reszta później, bo emocje trzeba dozować.
Masz zapas niedoboru, żeby przytyć, czy nie przeszkadza Ci wałek tu i ówdzie?
Póki nie obrazisz ligoli będzie w porządku xD
Zapas i chcę, żeby taki pozostał ;)
Mam nadzieję, że zapas do nadwagi, a nie zapas do wagi poprawnej :P
hahaha Olga podejmuję wyzwanie, ale dzieci i męża już mam.. za to moge pomóc Tobie szukać. teraz na topie raczej jest rolnik szuka żony, więc może tam jakiegoś wyrwiesz? Będziesz miała pracę w domu i bogatego męża. Nic tylko dzieci płodzić i rodzić do pracy w gospodarstwie. Super tekst :)
Wiedziałam, że w końcu dostanę jakąś złotą radę! Przecież niedługo rusza trzeci sezon, gdzie ja miałam mózg… I wszystko jasne, dziękuję ;* Przy okazji nie będę musiała kupować jabłek i ziemniaków do recenzji, bo na roli wszystko będę miała za darmo.
a widzisz, same plusy haha :)
Wczoraj w tv wróżka mówiła, że osoby z pod znaku bliźniąt (czyli my) będą mieli bardzo dobry rok pod względem miłosnym… także, wiesz my też szukamy mężów :D Może jakieś wspólne wypady na miasto w celu znalezienia tego odpowiedniego kandydata? Tylko nie wiem czy się z nami zgodzisz, bo my szukamy Azjatów :D
Co do pracy, to my jeszcze przez ten rok możemy żyć w błogim stanie, że póki się uczymy o pracy myśleć nie musimy :P Zwłaszcza, że na AWF stypendium wynosi 100 zł, prawda, że warto się uczyć (i nie, zera nam się nie pomyliły)?!
Ja wolę ciemnoskórych. Trzeba wygooglować wrocławskie dzielnice imigrantów i tam się udać. Wy googlujecie czy ja?
100 zł… hahahahaha. A myślałam, że to kulturoznawstwo przymiera głodem.
Ja sie na to pisze w styczniu, wyruszymy na łowy :) Postanowiłam sobie, że będę jeść więcej warzyw. Nie że zrezygnuje ze słodyczy bo to nie wypali tylko dołożę warzywa no ciekawe, ciekawe co z tego będzie:)
Na ciemnoskórych to z Anitą musisz się wybrać, bo ona woli takie klimaty :P
No to jesteśmy umówione.
Najgorsze jest to, że niektórzy mają na serio takie postanowienia :P.
Ja chcę przeżyć kolejny rok równie intensywnie (lub bardziej!), jak miniony. I tyle.
Na przykład ja. Moje są bardzo na serio.
Życzę Ci gór i seksu z Mężem :)
Świetny tekst, poprawiłaś mi humor. Przypomniałam sobie jak ja kończyłam studia i z perspektywy czasu wyglądało to mniej więcej podobnie. Zresztą wciąż wygląda… no poza mężem, którego posiadanie absolutnie nie zmienia faktu, że nie odnajduję się w dorosłym świecie.
No to mnie pocieszyłaś. Ja się oswajam z myślą o spaleniu zabawek i kolorowych ubrań, które już wyniosłam na balkon i oblałam benzyną, a Ty mi tu piszesz, że i tak mogę się nie odnaleźć w dorosłości.
Olga kocham Cię :)
Wiem, w końcu wydałaś mnie na świat :P
Co za mistrzyni ironii :D życzę Ci aby Twoje postanowienia się nie spełniły ;)
Ja nie mam żadnych, jeśli będę chciała coś zmienić to zrobię to od razu :D
No wiesz? Powinnaś mi życzyć samych sukcesów w postanowieniach ;(
Rzeczywiście bardzo pracowity rok Cię czeka! Mam nadzieję, że na wszystko znajdziesz czas i wszystko zrealizujesz, oraz oczywiście, że będziesz z tym wszystkim bardzo szczęśliwa :)
A dziękuję, dziękuję.
Tak. Ostatnie zdanie całkowicie mnie przekonało. Twoje postanowienia są najlepsze :)
Ja mam od jakiegoś czasu tylko jedno postanowienie noworoczne. Obudzić się w pełni świadomy poprzedniego dnia, przeżyć świadomie jedne, ten właśnie dzień ,i położyć się spać z czystym sumieniem. Dlatego dla mnie nowy rok jest codziennie :D
Kiedyś miałem takie postanowienie: będę artystą, pisarzem dokładnie, będę pracował w nienormowanym czasie, podróżował i szastał szmalem na prawo i na lewo, będę dzielił łoże z kim popadnie i dosypywał sobie koks zamiast cukru do kawy, będę opiniotwórczy i trendy co najmniej wiek. Będę szczęśliwy. No i moje marzenia się spełniły! W 100% Dziś mam wszystko czego potrzebuję! Jestem szczęśliwy. Różnica polega na tym, że wtedy myliłem szczęście z zaspokojeniem. Dziś wiem, że szczęście to dawanie, oparte na wdzięczności. Dlatego uważam, że niczego, ponad to co mam nie potrzebuję do szczęścia. Praca, rodzina, religia, dieta, dojrzałość to znamiona sukcesu, poczucia wartości i bezpieczeństwa. Żadna z tych rzeczy nie zaspokoi potrzeby sukcesu, poczucia wartości i bezpieczeństwa jeżeli ja sam w sobie siebie nie zaakceptuję. Potrzeby są bowiem niezaspokajane, pragnienia, marzenia, postanowienia to synonimy tego samego: poczucia niezaspokojenia. Ja wiem, że odnajdując zgodę ze sobą i samego siebie zaczynam akceptować to kim i gdzie jestem. Kochać siebie i swoje życie. Dlatego nie muszę niczego postanawiać. No znów się rozpisałem. Wybacz, ale kolejny Twój wpis wywołał mnie do odpowiedzi, a ja już tak mam, że gadać lubię :) Pozdrowionka!
Bardzo zacne to Twoje postanowienie. Takie niby carpe diem, ale jakby głębsze. Seria carpe diem powiązanych złotym łańcuszkiem? Możliwe. Sama kiedyś miałam dużo marzeń i wizji na przyszłość (włączając w to pisarstwo i nienormowany czas pracy, hihi), ale im bliżej jestem końca studiów, tym mniej marzę, a bardziej spoglądam na życie racjonalnie. Nie mówię, że to źle marzyć, ale trzeba mierzyć siły na zamiary. Bezpieczeństwo to dla mnie ogromna wartość, może nawet największa. Bo w bezpieczeństwie zawiera się spokój, miłość, spełnienie. Bezpieczeństwo nie jest jednak sukcesem. To pierwsze kojarzy mi się z domem i azylem, do którego uciekam przed całym światem, a drugie z samorealizacją i kreatywnością. Chciałabym mieć oba, wtedy będę mogła powiedzieć, że jestem naprawdę szczęśliwa. A przynajmniej tak sądzę. Na wszelkie wypadek zacznę od akceptacji siebie, tak jak radzisz ;)
Z całą powagą muszę przyznać że Twoje postanowienia wywołały na mojej buźce szeroki uśmiech. Widzę że wszystko dopracowane i przemyślane. Tak trzymać, a imienia dla dzieci już są? Polecam Helena ;*
Ja w nowym roku chcę po prostu byc szczęśliwa, zdrowa i znaleźć swojego tż :D (skryte marzenie miłosne XD ) no a co najważniejsze gdy 2016?bedzie dobiegał końca to chciałabym byc w stanie stwierdzić ze to był udany rok i jestem z siebie dumna :3
A wiesz, że Helena bardzo mi się podoba? Jak jeszcze sądziłam, że będę miała dzieci, córka miała się nazywać najpierw Helena, a potem Hania.