Odkrycie dziur czasoprzestrzennych zupełnie zmieniło rzeczywistość, w jakiej nauczyłam się żyć. Pierwszy odnotowany przypadek pojawienia się dziury miał miejsce trzy lata temu, dokładnie jesienią 2020 roku. Jak donosiły media – tym razem nie tylko niepoważne pokroju gazety Fakt, ale również rzetelne – pewnego wieczoru w sypialni osiemdziesięcioletniego mieszkańca Płocka powietrze zostało przecięte niczym laserem. Stabilny jak dotąd obraz pokoju pękł na dwie części, a z powstałej pośrodku szczeliny wychynęła głowa. Należała do dwudziestodwuletniego Amerykanina, mieszkańca Denver w stanie Kolorado. Prezentowała zdziwiony wyraz twarzy i niedowierzanie bijące z oczu, skądinąd przekrwionych w wyniku kilkugodzinnego palenia trawy w garażu domu rodzinnego.
Kiedy doszło do pierwszego zgłoszonego zdarzenia, mało kto w nie uwierzył. Z jednej strony trudno było zaufać słowom starszego pana z początkującą demencją i upalonego młodego człowieka, który trzykrotnie powtarzał klasę, bo bardziej niż nauka interesowało go pragnienie zostania internetowym celebrytą. Z drugiej strony media nie cieszyły się przesadnie dużym zaufaniem społecznym, toteż na różne tego typu rewelacje patrzono z przymrużeniem oka, spodziewając się, iż to kolejna kampania antywyborcza wobec konkurencyjnej partii politycznej. Dopiero pół roku później, kiedy zjawisko stało się powszechne, wrócono do tego wydarzenia i zaczęto je nazywać pierwszym odnotowanym przypadkiem pojawienia się dziury czasoprzestrzennej.
Z tą powszechnością nie ma jednak co przesadzać. W ostatnich dwóch latach w samej Polsce pojawiło się pięć dziur. Na całym świecie – pięćdziesiąt. Plus minus. Choć w niektórych budzą grozę, przez większość osób nadal traktowane są raczej jako ciekawostka. Mało tego, mnóstwo ludzi w nie nie wierzy. Z jednej strony zaczęły powstawać grupy sceptyków zaliczających pęknięcia w obrazie rzeczywistości do teorii spiskowych godnych założenia na głowę foliowej czapeczki. Z drugiej strony jak grzyby po deszczu zawiązują się sekty wyznające kult mitycznych twórców dziur. O których, jeśli mam być precyzyjna, niczego nie wiadomo. Nie wiemy nawet, czy jakikolwiek twórca istnieje. Może to być anomalia fizyczna czy jakaś tam. Członkowie kultów jednak swoje wiedzą. Tam, gdzie naukowcy rozkładają ręce, oni wypełniają lukę informacyjną niestworzonymi historiami i przepowiedniami.
Mnie przez długi czas dziury czasoprzestrzenne interesowały jedynie powierzchownie. Kiedy zjawisko zostało oficjalnie potwierdzone przez cenionych światowych naukowców, zaczęłam o nim czytać i słuchać, ale tylko z doskoku. Pewnej soboty lub niedzieli obejrzałam ciągiem ośmioodcinkowy serial na Netflixie, który jednak okazał się oparty w dużej mierze na spekulacjach i prywatnych opiniach, przez co spotkał się z niskimi ocenami w serwisach IMDb i Filmweb. Innych programów, a tym bardziej relacji telewizyjnych obliczonych na wywołanie sensacji, przykucie widza do ekranu i zarabianie pieniędzy, nie oglądałam. Nie sięgnęłam także po żadną książkę, bo uznałam, że jest za wcześnie na przeczytanie czegokolwiek sensownego. Z perspektywy czasu myślę, iż był to błąd.
Względnie późno, bo dopiero mniej więcej pół roku temu, w mediach zrobiło się głośno o problemach współwystępujących z dziurami czasoprzestrzennymi. Albo raczej wynikających z tego nowego, niezrozumiałego zjawiska. Okazało się bowiem, że choć obraz rzeczywistości pęka jedynie na około dziesięć minut i nie istnieje sposób na przewidzenie, kiedy ani w którym miejscu pojawi się dziura, grupy przestępcze istniejące na całym świecie zaczęły szkolić się do potencjalnego wykorzystania tworzących się w ten sposób drzwi, portali, tuneli – jak zwał, tak zwał. Procedura wyglądała następująco: być gotowym w każdej sekundzie doby, a kiedy pojawi się szczelina, czym prędzej przeskoczyć przez nią, złapać, co się da, o ile oczywiście jest to dostatecznie cenne, a następnie wrócić do punktu wyjściowego, zanim pęknięcie się zasklepi i uwięzi śmiałka po niewłaściwej stronie.
Skąd o tym wiemy? Cóż, parę osób wpadło. Jednym nie na rękę było siedzieć w więzieniu przez długi czas, więc zaczęli podawać fakty i nazwiska, dzięki czemu zakład karny zasiliły dziesiątki osób. Inni z kolei lubili się chwalić, więc jak tylko trafili do celi, opowiadali o niesamowitym zjawisku i sprytnym sposobie wykorzystywania go do zarabiania pieniędzy. Mury więzienia są grube, ale ściany wewnątrz – cienkie. Poza tym tego typu plotki lubią się rozchodzić, zwłaszcza gdy osoba posiadająca wiedzę dostanie do ręki coś przydatnego od osoby zainteresowanej ową wiedzą. Mogą to być pieniądze, a może to być cokolwiek innego, co ułatwi lub umili długi pobyt w zakładzie karnym.
Chytry plan udało się zrealizować kilkunastu osobom, choć – o dziwo – nie byli to jedynie wyszkoleni przestępcy. Okoliczności czynią złodzieja, jak napisano w jednym z artykułów szeroko udostępnianych w internecie. Gorzki komentarz, aczkolwiek prawdziwy, co udowodniło życie. O występkach zupełnie zwykłych, pozornie przyzwoitych moralnie osób dowiedziano się dzięki ich brakowi zmysłu przestępczego. Zostały złapane podczas próby sprzedaży ukradzionych sprzętów. Zawsze było to coś głupiego typu telefon bądź laptop, co przecież nie tak łatwo ukraść i sprzedać ze względu na aplikacje śledzące lokalizację. Pomogła również niechęć właścicieli lombardów do kupowania rzeczy kradzionych.
Wcześniej wspomniałam, że w ostatnich dwóch latach na całym świecie zgłoszonych zostało około pięćdziesięciu przypadków pojawienia się dziury czasoprzestrzennej. Nie dodałam jednak, iż szacuje się, że było ich więcej, tylko niektórych nie zauważono, część zaś… cóż, nie została zgłoszona z premedytacją, bo nie leżało to w interesie bezpośrednich świadków. Nie chodzi jedynie o to, że mogli mieć złe zamiary lub w czasie powstania szczeliny oddawali się nielegalnym czy krępującym czynnościom. Powód jest bardziej przyziemny. Otóż pojawienie się takiej dziury stanowi spore utrudnienie dla właściciela terenu, a tym bardziej domu. Nagle mieszkanie – lub cały budynek – staje się własnością rządu. Przychodzą naukowcy, eksmitują mieszkańców na czas bliżej nieokreślony, pobierają próbki i badają powietrze różnymi czujnikami. Przy okazji depczą perskie dywany, macają bieliznę znajdującą się w szafce i wypijają zapasy kawy ze spiżarki. Ogólnie nic przyjemnego.
Wracając do tych kilkunastu przypadków przestępstw, z których sporą część popełnili wieloletni kryminaliści, najgłośniejszym było wyniesienie z willi pewnego multimiliardera dwóch obrazów o łącznej wartości dwustu milionów dolarów. Do dziś ich nie odnaleziono. Albo zasiliły czarny rynek, albo złodzieje czekają na właściwy moment. Nieco mniej zjawiskowe kradzieże opiewały na setki tysięcy euro. Warto też wspomnieć o dziurze czasoprzestrzennej, która pojawiła się w więzieniu w Vendin-le-Vieil w północnej Francji. Przeszło przez nią sześciu mężczyzn skazanych za gwałt i morderstwo. Sytuacja nie do pozazdroszczenia dla dyrektora zakładu i francuskiego rządu. Mieszkańcy miasta, w którym stoi więzienie – a także okolicznych miejscowości – musieli mieć nietęgie miny, gdy dowiedzieli się, że nieopodal ich domów prawdopodobnie przechadzają się niebezpieczni skazańcy przebywający na nieautoryzowanej przepustce udzielonej przez anomalię fizyczną.
Nie piszę o tym, żeby was wystraszyć. W rzeczywistości nie wszyscy ludzie stający po jednej ze stron dziury czasoprzestrzennej decydowali się na złe uczynki. Zdarzały się również przypadki zabawne, mimo iż zachowanie bohaterów nie miało na celu rozbawienia nikogo. Komediowość wynikała raczej z absurdalnej, bezwiednej reakcji na niespodziewane zdarzenie. Najczęściej chodziło o przerzucanie przedmiotów. Jeśli jedna osoba w geście obronnym rzucała czymś w szczelinę, druga to otrzymywała. Prawdopodobnie najsłynniejszy stał się przypadek przerzucenia buta marki Converse. Na miano najzabawniejszego za to zasłużył transport tunelem czasoprzestrzennym ugotowanego na twardo jajka.
Sam pomysł przerzutu jajka bawi mnie do łez. Żałuję, że historia tego przypadku nie została podana do publicznej wiadomości. Zresztą niewykluczone, iż ktoś ją zmyślił. Nieistotne. Zdążyłam już wyobrazić sobie rozczochranego i zaspanego Artema, wszak szczelina pojawiła się w Winnicy na Ukrainie, który zszokowany nagłym pęknięciem obrazu rzeczywistości rzucił w kierunku dziury pierwszą rzeczą, jaką miał pod ręką, a tak się złożyło, iż było to jajko, które ugotował sobie na śniadanie. Sekundę później prezent wylądował u stóp Omara z Annaby w Algierii, który akurat w skupieniu ćwiczył grę na lutni. Samo życie!
Zarówno kradzieże, jak i przerzuty przedmiotów – które przecież mogły trafić w coś kosztownego i to zepsuć, np. stłuc zabytkową wazę – doprowadziły do powstania i rychłego rozkwitu nowego segmentu ubezpieczeń prywatnych. Nowoczesne polisy od dziur czasoprzestrzennych sprzedawane, a dosadnie mówiąc: opychane, były każdemu. Mimo zaledwie pięciu przypadków pojawienia się szczeliny w ciągu dwóch lat polskie przedsiębiorstwa ubezpieczeniowe trafiły z ofertą do przeszło siedmiu milionów obywateli w wieku od osiemnastego roku życia do… w zasadzie końcowej granicy nie było. Oczywiście polisy dla osób starych, chorych i innych znajdujących się w grupie podwyższonego ryzyka były odpowiednio droższe. Na jakiej zasadzie wyliczano stopień ryzyka danej osoby? Trudno powiedzieć, bo kryteria nie zostały upublicznione. Podobno chodziło głównie o fakt, że osoba młoda i zdrowa jest w stanie wepchnąć człowieka próbującego przejść przez dziurę z powrotem do jego miejsca i czasu.
Oczywiście branża ubezpieczeniowa nie była pierwszą ani jedyną, która zaczęła zarabiać krocie na nieznanym zjawisku. Choć najpierw nikt nie uwierzył w dziury czasoprzestrzenne, potem zaś wybuchła wielka, acz względnie krótka ogólnoświatowa panika, finalnie przedsiębiorcom zaświeciły się oczy i pociekła ślina na myśl o przychodach. Zaczęło się od szeroko pojętej kultury. W telewizji pojawiły się programy rozrywkowe, księgarnie zalały pseudonaukowe poradniki i powieści sci-fi inspirowane prawdziwymi wydarzeniami. Branże budowlana i deweloperska ogłosiły budowę i sprzedaż domów dostosowanych do trudnych realiów. Branża RTV i AGD zaoferowała klientom sprzęty z mocowaniami do ścian lub podłogi, dzięki którym drogich urządzeń elektronicznych nie dało się tak po prostu zdjąć bądź przesunąć. Podobnie jak w czasie pandemii koronawirusa masowo sprzedawane były maseczki, teraz miliony dolarów, euro, złotych i innych walut płynęły w stronę sprzedawców łańcuchów, rygli i kłódek, a dalej paralizatorów, gazów pieprzowych, noży. W pewnym momencie golfiści i bejsboliści mieli problem z nabyciem atrybutów niezbędnych do gry.
Tu warto zaznaczyć, że chociaż ogólnoświatowe szaleństwo – u jednych wynikające ze strachu, u innych z podniecenia – skupiło się na mieszkaniach, domach i innych budynkach, pojawianie się dziur czasoprzestrzennych bynajmniej nie ograniczało się do pomieszczeń zamkniętych. Do tej pory pisałam wyłącznie o takich przypadkach, ponieważ po pierwsze to właśnie zjawiska mające miejsce w domach są zauważane najczęściej. Trudno dostrzec pęknięcie w obrazie rzeczywistości znajdujące się w lesie, na polu, w górach, na morzu bądź w innych miejscach, w których nie ma ludzi. Po drugie sytuacje z udziałem właścicieli domostw są najciekawsze, najzabawniejsze, najwdzięczniejsze do opowiadania. Żeby jednak nie wyszło na to, iż zatajam istotne informacje, poświęcę akapit przypadkom pozadomowym.
Jak zapewne część z was się domyśla, drugim najczęstszym miejscem odnotowywania dziur czasoprzestrzennych – po domach i mieszkaniach, które liczę jako jedno – są ulice miast. Głównie tych dużych, przez które przewijają się niezliczone ilości osób, ale przyjmijmy, iż chodzi ogólnie o miasta. Kiedy niespodziewanie powietrze zostaje przecięte i robi się szczelina, ludzie kamienieją. W przeciwieństwie do osób przebywających w domach nie są zdolni do żadnej reakcji, nawet najdziwniejszej. Może krępuje ich myśl, że znajdują się w tłumie i są oceniani, więc nie wypada podejść do dziury, wsadzić do niej ręki, rzucić w nią ani nawet odezwać się do osób stojących po drugiej stronie, o ile oczywiście ktoś tam jest. Po dziesięciu minutach stania i gapienia się na anomalię ruszają dalej, bo szczelina się zasklepia i nie pozostawia po sobie żadnego śladu. Nudne, prawda?
Co do wsadzania ręki do dziury czasoprzestrzennej, na miejscu śmiałków byłabym ostrożna. Podobno – choć to informacja niesprawdzona i w zasadzie bardzo wątpliwa pod kątem wiarygodności – jednej osobie szczelina odcięła kończynę. W pewnym artykule napisano, że człowiek przeszedł przez portal, rozejrzał się po nieznanej okolicy, po czym chciał wrócić. Nie zdążył jednak przejść cały, no i cóż – stało się. Autor innego artykułu spekulował na temat udziału osoby trzeciej, która przytrzymała rękę nieszczęśnika. Doszły mnie też słuchy, że to nie żadne prawdziwe zdarzenie, a jedynie modna creepypasta, która powstała w odpowiedzi na lęki ludzi. Nie słyszałam jej, ale wiem o innych. W mojej ulubionej dziura czasoprzestrzenna otwiera się dokładnie w połowie nóg śpiącej kobiety. Opowiedziałabym wam zakończenie, ale nie chcę spoilerować. Na pewno uda wam się ją znaleźć. Chyba że wcześniej sami padniecie ofiarą podobnego niefortunnego zdarzenia.
Najmroczniejsze opowieści nie należą jednak do kategorii creepypast, lecz są narzędziem wspomnianych już sekt wyznających kult mitycznych twórców dziur czasoprzestrzennych. Żerując na niewiedzy i strachu szarych ludzi, przywódcy sekt wabią osoby w różnym wieku. Zarówno kobiety, jak i mężczyzn. Przygotowali zestawy restrykcyjnych reguł do przestrzegania, swoiste przykazania na miarę XXI wieku, i określili, czego członkom sekt nie wolno. Oczywiście żadna sekta nie nazywa się otwarcie sektą. Określają się grupami, ugrupowaniami, gromadami, czasem po prostu oświeconymi, wybrańcami lub – w kontraście do ślepego świata – widzącymi. Przekonują, iż pęknięcia w obrazie rzeczywistości są jedynie preludium czegoś większego, w zależności od założeń konkretnej sekty kontaktu z innymi cywilizacjami lub nawet naszymi stwórcami, połączenia kilku równoległych czasoprzestrzeni, zmiany praw fizyki bądź – tu już standardowo – końca świata.
Założyciele sekt są jedynymi ludźmi, którzy od początku twierdzili, że wiedzą, co zwiastuje anomalia. Nawet osobistości pokroju Jerzego Zięby zachowują powściągliwość w snuciu teorii, co jednak nie przeszkadza im w dawaniu odbiorcom zaleceń, np. zwiększenia przyjmowania witaminy C mającej zapobiec powstaniu nowotworu w razie kontaktu z dziurą czasoprzestrzenną. Oczywiście nie jest to nic niezwykłego, wszak sekciarze mają to do siebie, iż znają wszystkie odpowiedzi – nawet na pytania, których nikt nie zadał. Warto jednak podkreślić, że w tak niepewnych i niezrozumiałych czasach zwykli ludzie potrzebują jakichkolwiek odpowiedzi, żeby nie zwariować. Kiedy dostają je od piewców dziwnych kultów, czują wdzięczność i zachęcają do przyłączenia się do grupy swoich bliskich: członków rodziny, przyjaciół. W efekcie od początku 2022 roku trudno znaleźć osobę, która wśród znajomych lub sąsiadów nie miałaby co najmniej jednego członka sekty. Nawet ja nie jestem wyjątkiem, choć sama nie zamierzam się przyłączyć.
A przynajmniej nie zamierzałam. Obecnie sama nie wiem, co myśleć. Wierzyłam, że dziury czasoprzestrzenne pojawiają się rzadko. Pięć potwierdzonych przypadków przez dwa lata w samej Polsce – sprawdziłam tę informację kilkakrotnie. Specjaliści szacują, iż łącznie z niezgłoszonymi może ich być trzy-, maksymalnie pięciokrotnie więcej. Nie wiem, skąd te liczby. Na otwartych spotkaniach grup sekciarskich wszyscy uczestnicy twierdzą, że byli bezpośrednimi świadkami. Kłamią? Mylą się? Mają złudzenia? Są chorzy? Ktoś im to wmówił? Nie wykluczam, choć wypowiadają się składnie i przekonująco. Wszystkie sekty są globalne, lecz mają polskie oddziały zrzeszające łącznie prawie milion osób. Jak łatwo policzyć, mowa o setkach tysięcy relacji kontaktu z dziurą czasoprzestrzenną.
Sama duża liczba świadectw kontaktu nie zwróciłaby mojej uwagi. Nawet gdyby dwa miliony ludzi twierdziło, że Miś Uszatek istnieje naprawę i mieszka w Bieszczadach wraz z resztą polskich niedźwiedzich niedobitków, nie uwierzyłabym w to. Opowieści członków jednej z sekt zyskały jednak moje zainteresowanie ze względu na pewien drobiazg. Element, o którym nie czytałam ani nie słyszałam nigdzie indziej. Na spotkanie otwarte tejże sekty udałam się ze względu na ponawiane parokrotnie zaproszenie bliskiej osoby. Ona również twierdziła, że obcowała ze szczeliną. O swoim doświadczeniu miała opowiedzieć pod koniec czerwca 2023 roku. Zajęłam miejsce na widowni raczej z sympatii niż ciekawości. To jednak, co usłyszałam, zmieniło moje życie i sprawiło, że dziś niczego już nie jestem pewna.
Nie będę przytaczała historii znajomego. To jego opowieść, więc jeśli zechce, sam kiedyś się nią z wami podzieli. Napiszę za to o moim doświadczeniu, które miało miejsce w połowie kwietnia tego roku. Spędzałam jeden z wielu niemal takich samych wieczorów w domu. Byłam sama, oglądałam przeciętnej jakości thriller na Netflixie i piłam czarną herbatę. Wybaczcie te detale, ale z uwagi na wyjątkowość chwili zapamiętałam wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. Pamiętam nawet, jakiego koloru miałam majtki i że zasłonka wisiała w lekkim oddaleniu od ściany, co mnie irytowało, ale nie chciało mi się ruszyć, żeby ją poprawić. Na łóżku wraz ze mną, dokładnie przy moim lewym boku, leżał pies, którego drapałam za uchem. Czułam, jak przez sen drży mu łapa. W takich okolicznościach – bez znaków zapowiadających czy też współtowarzyszących anomalii fizycznych, wyginania ścian lub czegoś podobnego – pojawiła się ona. Dziura czasoprzestrzenna.
Mając myszkę bezprzewodową pod ręką, zatrzymałam film. Szczelina pojawiła się bezgłośnie, więc niczego nieświadomy pies spał w najlepsze. Otworzył oko dopiero w momencie, w którym podniosłam się z łóżka, ale tylko sapnął i zamknął je z powrotem. Przyciągana niemożliwą do wyrażenia siłą zbliżyłam się do zjawiska. Oględziny zaczęłam od obejścia go wokół. Od tyłu – o ile można mówić o jakimkolwiek tyle – zupełnie nie było go widać. Pomyślałam, że to znacznie zwiększa liczbę realnych przypadków pojawiania się dziur. Od boku dało się dostrzec jedynie przezroczystą strużkę falującego powietrza, coś podobnego do zniekształceń widocznych nad ogniskiem lub innym źródłem ciepła. Natomiast z przodu szczelina wyglądała jak lustro. Nie tylko dlatego, że była owalna i zakończona płynnie zmieniającymi kształt brzegami przywodzącymi na myśl rzeźbioną ramę. Również z powodu obrazu, który zobaczyłam po drugiej stronie.
A zobaczyłam swój pokój, choć w pewnym sensie zupełnie inny. Inne meble i dekoracje, lecz wszystko ustawione identycznie jak u mnie. Podobne kolory, ale inne odcienie. Na środku, tak samo jak ja, stała zdezorientowana kobieta. Patrzyłam w jej oczy, które jednocześnie były moimi oczami. Obie to wiedziałyśmy. Chociaż wyglądała nieco inaczej niż ja, była mną. Albo ja byłam nią. Na ulicy bez wątpienia wzięto by nas za bliźniaczki jednojajowe. Kiedy przechylałam głowę, ona robiła to samo. Kiedy podnosiła rękę, ja robiłam to samo. Nie po to, żeby ją naśladować. To działo się bezwiednie, jakby decyzja o ruchu pojawiała się w naszych głowach w tej samej sekundzie. Mimo iż byłam zagubiona, nie towarzyszył mi strach. Wyciągnęłyśmy do siebie dłonie i splotłyśmy palce. Przez chwilę czułam, jakie życie prowadzi. Ile pięknych chwil przeżywa. Ile łez wypłakuje. Chciałam jej powiedzieć, żeby nie czuła się samotna, bo zawsze będę o niej myśleć. Wtedy jednak dziura zaczęła się zasklepiać. Rozerwałyśmy dłonie, żeby nic nam się nie stało. Chwilę później straciłyśmy się z oczu.
Dwie rzeczy mogę potwierdzić: dziura czasoprzestrzenna faktycznie istnieje i znika po około dziesięciu minutach. Niczego innego nie potrafię stwierdzić. Czy faktycznie zobaczyłam inny wymiar? Czy zyskałam chwilowy dostęp do innych czasu i przestrzeni? Czy po drugiej stronie niczym w lustrze zobaczyłam siebie samą? Czy byłam to ja żyjąca innym życiem, czy jedynie obraz mnie, jaką mogłam się stać, gdyby nie wybory, których dokonałam w obecnym życiu? Jeśli to faktycznie byłam ja, muszę rozczarować wszystkie osoby mające nadzieję, że w innych wymiarach są szczęśliwsze, spokojniejsze, roztropniejsze, pewniejsze siebie. Może i żyjecie w inny sposób – na bogato i z rozmachem – ale w środku jesteście tacy sami. Mnie posiadanie innego życiorysu nie pozbawiło poczucia samotności ani wylewanych ukradkiem łez. Nie próbujcie zatem przeskakiwać przez dziury czasoprzestrzenne, kiedy się na nie natkniecie. Ucieczka do innego wymiaru nie uchroni was przed samymi sobą. A jeżeli chcecie coś zmienić, zróbcie to teraz i w obecnym życiu.
***
Opowiadanie powstało 7 maja 2023 roku.