Sens życia. No jasne, gorszego tematu publikacji wybrać nie mogłam. Czy jednak faktycznie? Sens w życiu to zagadnienie, które dotyczy znacznej większości ludzi – wszystkich tych, którzy mają zabezpieczone podstawy hierarchii potrzeb, a prawdopodobnie także części osób, które odczuwają braki nawet w podstawach. Pytania, jaki sens ma życie, a także czy życie ma sens, przychodzą do nas w chwilach słabości, zwątpienia i rozpaczy, a także w momentach przeżywania zachwytu i wzniosłości. O sensie życia myślimy również podczas doświadczania transcendencji – kiedy patrzymy na bezmiar kosmosu lub monumentalność gór i zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy maleńką częścią tego wszystkiego.
Ale sens ludzkiego życia to wcale nie wszystko, co można i warto rozważyć w temacie ogólnie pojętego sensu istnienia. Całkiem blisko sensu życia znajduje się cel życia (lub cele w życiu). Czym jest i co różni go od sensu w życiu? Czy brak sensu życia i brak celu w życiu oznacza to samo? Jeżeli nie, czym się różnią i co jest ważniejsze, o ile w ogóle cokolwiek? Na te pytania postanowiłam znaleźć odpowiedzi, spacerując, słuchając muzyki, tańcząc, kąpiąc się i w zasadzie robiąc wszystko, co po prostu robi się w codziennym życiu. Finalnie zebrałam przemyślenia w całość i zasiadłam do stworzenia niniejszej publikacji.
Jeśli interesuje was moje spojrzenie na sens życia, cel życia, sens istnienia człowieka jako gatunku oraz brak sensu i celu w życiu, to jest właśnie ten tekst, który powinniście przeczytać – ciągiem w wolnej chwili lub rozkładając na raty, tak jak ja zrobiłam w przypadku myślenia o zaprezentowanych dziś zagadnieniach.
Czym jest sens życia? – omówienie sensu w życiu
Sens życia rozumiem jako istotę, sedno i główny, kluczowy powód, dla którego żyje człowiek. (Konkretny człowiek, bo przez sens życia człowieka w ogóle rozumiem coś nieco innego). Chociaż Wikipedia podaje, iż sens w życiu jest tym samym co cel życia – cytując: sens życia [to] cel ludzkiej egzystencji – nie mogę się z tym zgodzić. Tak samo nie odpowiada mi określenie sensu życia jako powołania człowieka, gdyż nie uważam, by cokolwiek powoływało ludzi na świat. Na pewno jednak zgadzam się, że sens w życiu jest tym, co uzasadnia trud życia. Z kolei fragment czyni je wartym przeżycia zmieniłabym na może czynić je wartym przeżycia.
Jaki sens ma życie?
Sama dzielę sens życia na różne rodzaje. Tak oto sens w życiu może być m.in. metafizyczny (np. zbawienie i zjednoczenie się z Bogiem, reinkarnacja w kolejny świadomy byt, zjednoczenie się z przyrodą lub wszechświatem), aksjologiczny (np. dążenie do kierowania się wartościami, które uważa się za najważniejsze, dążenie do wyzbycia się wartości uważanych za złe, nauczanie innych osób wyznawanych przez siebie wartości), psychiczny (np. osiągnięcie w życiu spokoju, równowagi, pogodzenie się ze wszystkim, co niesie życie), emocjonalny (np. bycie szczęśliwym, kochanie i czucie się kochanym, czerpanie jak najwięcej szczęścia i przyjemności), filantropijny (np. poświęcenie się w całości dla innych: bliskich lub nie). Motywacją sensu życia może być coś pozytywnego (np. chęć bycia spełnionym, pragnienie pomagania innym) lub coś negatywnego (chęć unikania przykrości).
Jeżeli dla kogoś całym światem są rodzina (definiuje siebie jako człowieka poprzez rolę rodzinną), zdrowie (urodził się poważnie chory lub uległ poważnemu wypadkowi) lub kariera zawodowa (definiuje siebie jako człowieka poprzez rolę zawodową), myślę, że z tego też da się wyłuskać sens w życiu danej osoby. Szukałabym jednak głębszych przesłanek niż tych łatwych do sformułowania. W przypadku kobiety, która poświęciła całą siebie dla dziecka, sensem życia byłoby raczej zapewnianie bezpieczeństwa i szczęścia dzieciom niż bycie matką samo w sobie. Z kolei dla kobiety oddającej się karierze sensem w życiu byłoby raczej zdobycie uznania, prestiżu, podziwu czy czegokolwiek innego niż bycie przedstawicielką danego zawodu samo w sobie. I tak dalej.
Czy życie ma sens? Nope, życie nie ma sensu
Wszystko powyższe bynajmniej nie wyklucza się z moim poglądem, iż życie nie ma sensu. Precyzyjnie rzecz ujmując: życie nie ma sensu samo w sobie. Nie ma sensu nadanego przez kogoś lub coś zewnętrznego ani przyrodzonego wewnętrznie. Nie ma sensu obiektywnego ani obejmującego wszystkich ludzi na ziemi (przy czym sens istnienia człowieka jako gatunku pojawi się w dalszej części artykułu, na razie skupiam się na sensie życia w ujęciu innym niż czysto biologiczny). Po prostu życie jest bez sensu.
Co istotne, brak sensu życia nie oznacza, że trzeba prowadzić smutne, depresyjne, puste życie bez sensu. Po pierwsze sens życia można znaleźć samodzielnie. Jeżeli uważa się coś za wystarczająco ważne, być może najważniejsze ze wszystkiego, można uczynić z tego sens życia. I tak oto pojawia się jasny, wyraźny, trzymający na właściwej drodze sens życia człowieka. Autorski i dopasowany do światopoglądu danej osoby. Taki, któremu chce się poświęcić, bo sama uważa, że warto. Przekornie człowiek poszukujący sensu życia może uczynić sensem w życiu same poszukiwania.
Natomiast po drugie brak sensu w życiu nie równa się smutkowi, poczuciu bezsensu ani chęci natychmiastowego opuszczenia świata żywych. (Podobnie rozpaczy, depresji ani wewnętrznej pustce nie równają się ateizm i agnostycyzm, choć spotkałam się z tak kuriozalnymi opiniami). Jak najbardziej da się prowadzić udane życie bez sensu. Albo neutralne, jak kto woli. Przykładowo moje życie jest bez sensu, a ponieważ zupełnie mi nie zależy, aby jakikolwiek sens miało, ewentualne poszukiwanie sensu życia uważam za stratę czasu. Wszystko zależy od nastawienia i wagi przypisywanej sensowi życia.
Tak samo jak nie przeraża mnie brak perspektyw po śmierci (jestem ateistką i zakładam, iż śmierć stanowi koniec mnie jako świadomego bytu, a potem co najwyżej moje atomy wejdą w skład innych rzeczy na ziemi), nie budzi we mnie negatywnych odczuć brak sensu w życiu. Są to dla mnie przekonania w stu procentach neutralne. Brak życia po śmierci mogłabym nawet rozważyć jako coś pozytywnego, bo gdybym zamiast tego miała inkarnować się np. w królika doświadczalnego, krowę mleczną w wielkoprzemysłowej fermie mlecznej albo nawet konia ciągnącego całe życie bryczkę pełną ludzi, zdecydowanie wolałabym brak życia. W moim odczuciu życie samo w sobie nie jest wartością i nie należy trzymać ludzi przy życiu, jeśli tego nie chcą (dlatego całym sercem jestem za eutanazją). To jednak temat na inną publikację.
Cel życia a sens życia
Sens życia uważam za coś mniej więcej stałego, wszak związanego z najwyższymi wartościami w życiu danego człowieka i wytyczającego mu drogę przez życie. Zaznaczam jednak, iż mniej więcej, ponieważ sens w życiu – podobnie jak wierzenia czy światopogląd – mogą się zmieniać, zwłaszcza na skutek skrajnych doświadczeń. Tymczasem cel życia, prawdopodobnie częściej zaś cele w życiu, jest znacznie bardziej plastyczny. Cele życia mogą być przyporządkowane do konkretnych etapów życia człowieka bądź życia jako całości. Mogą wspierać sens życia lub być od niego niezależne (natomiast nie wyobrażam sobie sytuacji, w której cele w życiu miałyby być sprzeczne z sensem życia, bo nie wiem, co miałoby to człowiekowi dać). Przez sens w życiu rozumiem gigacel życia, a przez cele w życiu rozumiem minisensy życia.
Dodatkowo cele życia są wymierne – stanowią coś konkretnego, co da się umieścić w czasie. Cele w życiu się osiąga. Tymczasem sens życia po prostu jest. Nie ma daty ani miejsca, nie da się go udokumentować. Sensu w życiu się nie osiąga, raczej żyje się podług niego przez całe życie. Myślę, że sens życia jest jeden lub co najwyżej kilka, a cele w życiu mogą być liczne. Mogą się zmieniać, dochodzić, odchodzić.
Moim zdaniem można mieć cel życia lub cele w życiu, a jednocześnie nie mieć poczucia sensu życia (uważam, że dotyczy to mnie). Nie wiem za to, czy da się odczuwać brak celu w życiu, mimo iż ma się poczucie sensu życia. Wydaje mi się, iż sens w życiu ukierunkowuje człowieka i niejako wymusza na nim działanie lub chociaż unaocznia mu, co warto byłoby zrobić (tworzy dla niego cele życia). Natomiast oczywiście da się mieć zarówno sens życia, jak i cele w życiu, a także odczuwać brak sensu i celu w życiu.
Sens istnienia człowieka jako gatunku
Do tej pory w trakcie omawiania sensu życia odnosiłam się do kategorii filozoficznej (nie umiem znaleźć lepszego określenia; może perspektywa egzystencjalna?). Z tego powodu napisałam, iż życie jest bez sensu obiektywnego, wbudowanego w sam fakt urodzenia się i życia. Tymczasem patrząc szerzej, obiektywny sens życia człowieka jak najbardziej istnieje. Jest to sens biologiczny, wspólny dla ludzi i zwierząt pozaludzkich. Chodzi oczywiście o sens istnienia człowieka jako gatunku: przekazanie swoich genów i przedłużenie zarówno swojej linii, jak i całego gatunku.
Na poziomie jednostkowym wydaje się, iż biologiczny sens istnienia człowieka dopuszcza wyjątki. Nie jest to jednak nic dziwnego – biologia działa na zasadzie ewolucji i eksperymentuje z różnymi wariantami genów, żeby przetestować, jakie zestawienia będą miały największe szanse na przetrwanie w danych warunkach zewnętrznych.
Biologiczny brak sensu w życiu
Jeśli chodzi o przykłady osób, u których biologiczny sens ludzkiego życia odgrywa marginalne znaczenie lub wręcz nie odgrywa żadnego, być może do głowy przyszły wam osoby, które nie chcą mieć dzieci. Tymczasem moim zdaniem to wcale nie jest dobry przykład, bo biologia większości tych osób działa poprawnie: mają popęd seksualny i realizują go. Problemem nie jest brak potrzeby rozmnażania się na poziomie ciała, lecz decyzja umysłu i cudowny wynalazek człowieczeństwa – antykoncepcja. Kiedy piszę o braku biologicznego sensu istnienia człowieka, mam na myśli kombinację braku chęci posiadania potomstwa z byciem osobą: 1) bezpłodną, 2) zdeformowaną w stopniu uniemożliwiającym zapłodnienie, 3) homoseksualną, 4) aseksualną bądź 5) jednocześnie transseksualną i heteroseksualną. W żadnym z tych pięciu przypadków biologia nie ma skutecznych narzędzi do skłonienia ludzi do przedłużenia gatunku.
[Uwaga, to wymaga skupienia!] Delikatny wyjątek mógłby się zdarzyć przy piątej opcji. Przy założeniu, że istnieje płeć mózgu, transseksualna heteroseksualna osoba nie mogłaby mieć potomstwa z seksu, bo jej partner byłby tej samej płci genetycznej. Przy założeniu, że nie istnieje płeć mózgu i człowiek jest tym, na kogo wskazują jego narządy płciowe, osoba transseksualna nie byłaby heteroseksualna, tylko homoseksualna, więc tu także nie doszłoby do zapłodnienia. Natomiast mogłoby się zdarzyć, że seks uprawiałyby dwie osoby transseksualne o przeciwnych płciach genetycznych, które nie przeszły tranzycji – wówczas biologia miałaby do dyspozycji popęd seksualny.
Ponieważ liczą się dla mnie szczegóły, dodam jeszcze, iż wcale nie jestem przekonana, że z biologicznego punktu widzenia komponent chęci posiadania potomstwa ma jakiekolwiek znaczenie. W artykule Instynkt macierzyński – czy istnieje? Brak instynktu macierzyńskiego po 30 wyjaśniłam, iż nie ma dowodów naukowych na istnienie dosłownie rozumianego instynktu macierzyńskiego. Co prawda nie oznacza to, iż instynkt na pewno nie istnieje, wszelako jak na razie nie ma podstaw, by twierdzić odwrotnie. Z tego powodu być może do braku biologicznego sensu istnienia człowieka wystarczy spełniać tylko jedną z pozostałych pięciu wymienionych przeze mnie przesłanek.
Genetyczny brak sensu w życiu a brak poczucia sensu życia
Na koniec tego wątku superważna rzecz, abyśmy się dobrze zrozumieli. Nie twierdzę, że osoba, której życie nie ma sensu biologicznego (nie może przekazać genów), równocześnie nie może mieć sensu życia rozumianego w inny sposób. Sami nadajemy sobie sens istnienia, toteż każdy człowiek może żyć z poczuciem sensu i przynieść sobie, bliskim, lokalnej społeczności czy nawet całemu światu dużo dobrego.
Szczególnie przykry wydaje mi się przypadek osób, które pragną mieć dzieci, a nie mogą. Takie osoby mają szansę stać się wspaniałymi rodzicami adopcyjnymi i uratować życie jakiegoś samotnego dziecka. Mogą odnaleźć sens życia w zapewnieniu temu maluchowi jak najlepszego startu w życiu. Po prostu technicznie nie jest to genetyczny sens istnienia człowieka jako gatunku, co w żadnym razie nie znaczy, że ma jakkolwiek mniejszą wartość.
„Moje życie nie ma sensu” – co robić?
Niektórym ludziom towarzyszy brak poczucia sensu w życiu. Ba! część czuje, że w pewnym momencie zgubiła sens życia, przez co jeszcze dotkliwiej odczuwa pustkę po nim. Z roku na rok problem staje się coraz poważniejszy, gdyż po pierwsze żyjemy w coraz większym dobrobycie (bez trudu realizujemy podstawowe potrzeby z hierarchii potrzeb, dzięki czemu mamy przestrzeń do rozmyślania nad sensem życia), a po drugie jesteśmy świadkami upadków wielkich narracji, szczególnie religijnych (drzewiej to właśnie uniwersalne opowieści i systemy przekonań dyktowały nam sens życia, a teraz musimy go szukać sami).
Dla jednych brak poczucia sensu życia to coś negatywnego i przykrego. Stają w obliczu pustki i czują się przygnębieni. Drudzy brak metanarracji narzucającej sens życia traktują jako coś pozytywnego, otwierającego nowe, nieskończone ścieżki. Oto bowiem mogą sami znaleźć sens życia, zamiast zdawać się na to, co ktoś im narzuca. Wreszcie są i tacy, którzy o sens życia nie zabiegają, bo traktują go neutralnie. Może go nie być, może się któregoś dnia trafić – wszystko jedno.
Jeżeli znajdujecie się w sytuacji, w której brak sensu życia obniża jakość waszej egzystencji, macie do wyboru dwie drogi (a przynajmniej ja wpadłam na dwie): odnaleźć sens życia i zacząć żyć w zgodzie z nim lub zaakceptować myśl, iż życie nie ma sensu jako takiego, i nauczyć się z nią żyć bez poszukiwania sensu życia na siłę (przydatne mogą być cele w życiu, o czym później).
Brak sensu życia – co robić, jak odnaleźć?
W sytuacji, w której brak sensu życia poważnie wam dokucza, możecie go znaleźć. Domyślam się, że poszukiwanie sensu życia nie jest łatwe. Nie wiem nawet, czy da się znaleźć sens istnienia w toku samodzielnych poszukiwań, czy raczej trzeba mieć oczy szeroko otwarte i być czujnym, a któregoś dnia sens w życiu zjawi się sam. Obecnie najbliżej mi do myśli, iż z sensem życia jest jak z miłością – nie da się zakochać na siłę, uczucie do drugiego człowieka przychodzi samo, natomiast żeby w ogóle móc się zakochać, trzeba dać sobie szansę i zacząć wychodzić z domu, poznawać ludzi, poznawać siebie i tak dalej.
Sama szukając sensu życia, prawdopodobnie zaczęłabym od czytania filozoficznych tekstów o sensie życia, samorozwoju psychiczno-duchowo-emocjonalnego, porządnej autorefleksji i działań na rzecz innych ludzi. Czytanie filozofów zajmujących się sensem istnienia dałoby mi ogólne pojęcie teoretyczne, w czym sensu życia upatrywali najwięksi światowi myśliciele. Samorozwój połączony z autorefleksją pozwoliłby mi odpowiedzieć na pytania, co jest dla mnie ważne, jak bardzo to coś jest dla mnie ważne i dlaczego uważam to coś za ważne. Jeśli nic z tych odkryć nie nadawałoby się na sens życia, mogłoby to oznaczać, że nie chcę lub nie potrafię być sensem życia sama dla siebie. Alternatywą zatem byłoby ulokowanie sensu istnienia w pomocy innym ludziom bądź zwierzętom pozaludzkim.
Dodatkowo sądzę, iż człowiek poszukujący sensu życia powinien oddawać się posiadanym już pasjom i zainteresowaniom oraz eksplorować nowe hobby. Być może jedno z nich skleiłoby się z najważniejszymi wartościami poszukującego i mogłoby stać się sensem dalszego życia.
Gdzie znaleźć sens życia? – przykłady
- przyłączenie się do nowej metanarracji (religii, ideologii),
- samorozwój duchowy, psychologiczny lub emocjonalny,
- samorozwój zawodowy lub inny utylitarny,
- rozwój ważnych dla świata rzeczy, np. w zakresie medycyny,
- twórczość artystyczna,
- pionierstwo w dowolnej dziedzinie,
- znalezienie sensu w relacjach międzyludzkich,
- dążenie do szczęścia, przyjemności, satysfakcji lub spełnienia rozumianych na swój sposób,
- unikanie przykrości, których ma się dużo w obecnym życiu,
- dążenie do przezwyciężenia przykrości, których ma się dużo w obecnym życiu,
- poświęcenie się na rzecz ludzi lub zwierząt pozaludzkich,
- zjednoczenie się z naturą, przyrodą lub wszechświatem,
- poszukiwanie spokoju, równowagi, balansu,
- poszukiwanie prawdy,
- walka o sprawiedliwość, równość lub inne najważniejsze dla siebie wartości,
- aktywizm dotyczący najważniejszych dla siebie wartości,
- zwykłe codzienne życie, ale wedle najważniejszych dla siebie wartości,
- dążenie do wyzbycia się wartości, cech i zachowań, których się w sobie nie lubi,
- kochanie i/lub czucie się kochanym,
- połączenie filozoficznego/egzystencjalnego sensu życia z biologicznym sensem istnienia człowieka.
Życie bez sensu jako alternatywa szukania sensu życia
Gdy życie nie ma sensu, lecz nie czujecie się na siłach, by go szukać, albo szukaliście wiele lat, macie dość i dajecie za wygraną, pozostaje wam jeszcze jedno wyjście: zaakceptowanie braku sensu życia i życie dalej bez niego. Z psychologicznego punktu widzenia zarówno o sensie życia, jak i o tym, jaką ma rangę, decydujecie sami. Możecie zatem popracować nad tym, by przestać przejmować się myślą, iż czeka was życie bez sensu. Pamiętajcie, że istnieją jeszcze cele życia, tych zaś możecie mieć dowolnie wiele. Cele w życiu nie są równie zobowiązujące co sens życia i nie potrzebują poczucia z waszej strony. Innymi słowy: cele w życiu się realizuje, nie trzeba ich odczuwać.
Rozumiem, że realizacja celów życiowych bez poczucia sensu życia może być trudna. Możecie nie widzieć sensu w wyznaczaniu, a tym bardziej realizowaniu celów w życiu, skoro to wszystko nie ma większego znaczenia. Myślę, że w takiej sytuacji warto byłoby się wybrać do psychologa lub psychoterapeuty, by spojrzeli na wasz stan psychiczno-emocjonalny profesjonalnym okiem. Ponadto jeśli podejrzewacie u siebie depresję, odwiedźcie psychiatrę. Nie musicie mieć skierowania od lekarza rodzinnego ani płacić za wizytę. Psychiatra przyjmuje również w ramach NFZ.
„Nie widzę sensu dalszego życia” & „nie ma sensu żyć”
Indywidualny brak sensu w życiu ani biologiczny brak sensu istnienia nie oznaczają, że nie ma sensu żyć. Istnieje pozornie drobna w mowie, ale diametralna w znaczeniu różnica pomiędzy nie widzę sensu życia (można go znaleźć lub nauczyć się żyć bez niego) a nie widzę sensu dalszego życia (w tym przypadku nie ma motywacji ani chęci, by kontynuować życie). Podobnie jest ogromna różnica między nie mam sensu życia (więc muszę go poszukać lub nauczyć się nie przywiązywać do niego wagi) a nie ma sensu żyć (dlatego zamierzam zakończyć swoje życie).
Jeśli uważacie, iż nie ma sensu żyć, zwierzcie się z tej myśli bliskim osobom, zadzwońcie na telefon zaufania (numer dla dzieci i młodzieży: 116 111, numery dla dorosłych: 116 123 lub 800 70 2222) lub pojedźcie do szpitala psychiatrycznego. Możecie także odezwać się do mnie, jeśli czujecie się zagubieni i samotni – zawsze was wysłucham. Pamiętajcie jednak, że nie mam wykształcenia w tym kierunku i znacznie lepszej, profesjonalnej pomocy udzieli wam psychiatra.
Jeżeli zaś jesteście bliskimi osoby, która deklaruje, iż zgubiła sens życia, poświęćcie jej uwagę. Niezależnie od tego, czy rozważa sens życia ludzkiego w ujęciu filozoficznym i z ciekawością oraz spokojem przyjmuje odkrycie, iż sama nie ma poczucia sensu życia, czy też czuje się przez to zagubiona, a tym bardziej przygnębiona lub przerażona, podarujcie jej czas, rozmowę i wsparcie. Być może to naturalny etap w jej życiu i niedługo odnajdzie sens życia lub uzna, że go nie potrzebuje. Ważne jednak, by nie przeoczyć tych sytuacji, w których brak poczucia sensu życia doprowadzi do jego zakończenia.
Zwracajcie uwagę na samotność i brak sensu życia. Pamiętajcie, że samotność nie musi być realnym osamotnieniem – wystarczy, że ktoś będzie się czuł samotny. Zwracajcie uwagę również na jednoczesny brak sensu i celu w życiu. Kiedy osoba deklaruje, że nie ma po co żyć, wymaga wsparcia bliskich i prawdopodobnie także profesjonalistów. Ponadto miejcie oko na wszystko, co odbiera ludziom sens życia: stratę bliskich, utratę zdrowia, utratę majątku czy utratę pracy. Czasem nawet pozorne drobiazgi okazują się problemami, przez które ludzie tracą poczucie sensu życia. Po prostu bądźcie uważni na bliskich – ich słowa, zachowania, gesty, nastrój, wygląd.
Brak celu w życiu – co robić?
Wydaje mi się, że jeśli odczuwa się sens w życiu, cele życia wyznaczają się niejako same, wspierając sens. Przykładowo osoba, dla której najważniejszy jest rozwój zawodowy, będzie stawiała przed sobą cele takie jak edukowanie się, zdobywanie dyplomów i certyfikatów, pracowanie na coraz lepsze posady, być może zakładanie nowych biznesów. Osoba, dla której całym światem są relacje międzyludzkie, obierze za cel życia uszczęśliwianie bliskich np. poprzez gotowanie im pyszności, pomaganie im w wychowywaniu dzieci. Z kolei ktoś, dla kogo sensem życia jest bycie szczęśliwym, będzie szukał nowych atrakcji, wyzwań i zjawisk dających mu pożądane poczucie.
Wyznaczenie celu lub życie bez celu
Co jednak z ludźmi, którzy po zastanowieniu się, czy życie ma jakiś sens, uznali, iż jednak nie? Co z tymi, dla których życie jest bez sensu, ponieważ umarli im bliscy, sami ulegli wypadkowi lub treść ich życia diametralnie się zmieniła, przekreślając dawne plany i marzenia?
Po pierwsze mogą spróbować znaleźć sens życia na nowo, czemu poświęciłam poprzedni punkt. Jeżeli nie potrafią lub nie chcą, pozostają jeszcze cele w życiu, które moim zdaniem są znacznie łatwiejsze do wyznaczenia i osiągnięcia. Oczywiście osiągnięcie celu życia może zająć wiele lat, nawet kilkadziesiąt, jednakże w porównaniu do sensu życia – którego wypełnianie zajmuje całe życie – wydaje się przedsięwzięciem krótkoterminowym. I chociaż życie bez celu pewnie też można prowadzić* – żyjąc z dnia na dzień i nie czekając na absolutnie nic, o niczym nie marząc, niczego nie planując – moim zdaniem cele w życiu są warte wyznaczania. Osiąganie ich jest bardzo przyjemne i budujące dla człowieka.
* Jak już wspomniałam, sama nie mam sensu życia i żyje mi się z tym faktem w porządku. Natomiast jednoczesny brak sensu i celu w życiu wydaje mi się problematyczny. Być może zmieniłabym zdanie, gdybym porozmawiała z kimś, dla kogo brak sensu i celu w życiu jest zjawiskiem neutralnym i po prostu żyje z dnia na dzień, nie zastanawiając się nad niczym. Obecnie jednak życie bez celu i sensu wydaje mi się przykre i smutne, związane raczej z problemami psychicznymi niż świadomym wyborem.
Cele życia – przykłady
Cele w życiu rozumiem jako szczególny rodzaj celów ogółem. Cele życia to dla mnie chociażby założenie rodziny, stworzenie firmy o międzynarodowym znaczeniu, dokonanie odkrycia lub wynalezienie czegoś, odwiedzenie wszystkich krajów bądź odbycie podróży dookoła świata. Z kolei zwykłe cele to rzucenie palenia, uzbieranie pieniędzy na jakiś wydatek, rozciągnięcie się do szpagatu, zbudowanie sylwetki na siłowni, przebiegnięcie maratonu. Zakładam, iż w niektórych przypadkach zwykły cel może stać się celem życia, np. kiedy po jego osiągnięciu człowiek będzie chciał utrzymać rezultat i dalsze starania uczyni elementem tożsamości.
Za cele uważam wszystko, w co trzeba włożyć pracę, energię, czas. W co trzeba się zaangażować i czemu trzeba się oddać w jakimś stopniu. Inaczej widzę plany – takie jak wyjazd na wakacje, zakup czegoś, na co nie trzeba zbierać pieniędzy, zorganizowanie Wigilii w swoim domu – które nie wymagają podobnego wkładu. Dlatego cele odróżniam od planów.
Jakie wyznaczyć cele w życiu? – przykłady
- zdobycie wyższego wykształcenia, znalezienie dobrej pracy, zajęcie wymarzonej posady, uzupełnianie wiedzy kursami,
- nauczenie się preferowanych języków obcych, zdobycie innych umiejętności,
- założenie firmy lub fundacji i osiąganie wymiernych sukcesów,
- dokonanie odkrycia w jakiejś dziedzinie, wynalezienie czegoś, wkład w rozwój czegoś,
- założenie rodziny, wzięcie ślubu, urodzenie preferowanej liczby dzieci,
- zebranie pieniędzy na wymarzony dom dla siebie i rodziny,
- zapracowanie na to, aby posłać dzieci do najlepszych szkół albo utrzymać rodziców,
- wdrożenie i utrzymanie zdrowego stylu życia wpływającego na dobre zdrowie, zbudowanie i utrzymanie sylwetki,
- zwiedzenie wymarzonych krajów, podróż dookoła świata, podróż autostopem przez Europę,
- napisanie książki, wydanie płyty, zorganizowanie wystawy ze swoimi pracami,
- praca samodzielna lub z terapeutą nad zbudowaniem poczucia własnej wartości, pewności siebie, odwagi,
- zdobywanie doświadczeń formatywnych np. poprzez próbowanie nowych rzeczy, przełamywanie się, pokonywanie barier,
- zmiana stylu życia na lepszy, np. rzucenie używek, poprawa kontaktu z bliskimi, pomoc potrzebującym.
Czy życie ma sens i cel? – moje spojrzenie
Moim zdaniem życie jest bez sensu i celu rozumianych w sposób obiektywny. Rodzimy się po nic – chociaż z powodu, to jednak bez celu (rozumianego jako zarówno sens życia, jak i cel życia). Przychodzimy na świat, ponieważ doszło do połączenia komórek rozrodczych dwóch płodnych osób przeciwnych płci genetycznych. Musimy sami znaleźć sens życia (lub zaakceptować sens w życiu zaproponowany przez otoczenie, np. wynikający z religii) albo nauczyć się prowadzić udane życie bez sensu.
Tworząc niniejszą publikację, utwierdziłam się w przekonaniu, iż moje życie nie ma sensu. Przez jakiś czas zastanawiałam się, czy życie w zgodzie ze sobą i swoimi wartościami mogłabym uznać za mój sens życia, lecz koniec końców odrzuciłam tę propozycję. Niewątpliwie jest to największa potrzeba, jaką odczuwam, i w ogóle najważniejsza rzecz w moim życiu, ale nie uważam jej za sens w życiu. Poczucie zgodności z samym sobą stanowi potrzebę biologiczną. Dysonans poznawczy jest czymś tak przykrym dla umysłu, iż wolimy wymyślić pseudosensowne powody swojego sprzecznego z wyznawanymi wartościami działania niż przyznać, że postąpiliśmy wbrew sobie i swoim wartościom. Trudno mi zatem uznać coś biologicznego i wspólnego dla gatunku ludzkiego za odnaleziony sens życia.
Równocześnie nie towarzyszy mi brak celu w życiu. Mam różne cele życia – będące połączeniem największych marzeń, celów i planów, do których realizacji dążę. Moje cele w życiu to np. założyć rodzinę, wziąć ślub i pozostać z ukochanym mężem w szczęśliwym związku po kres dni, zapewnić Rubi długie, zdrowe i dobre życie, realizować się poprzez pisanie i budować swój wizerunek w oparciu o tę aktywność, np. za pomocą bloga czy wyborów zawodowych. Nie wiem, czy kiedykolwiek prowadziłam życie bez celu. Nawet w najgorszych momentach, kiedy intensywnie nie chciało mi się istnieć, nie przestawałam mieć celów życia. Pewnie chwilowo o nich nie myślałam, bo było mi źle, ale zawsze wracały. Mało tego, cel życia w postaci zapewnienia Rubi szczęścia stawał się głównym powodem, dla którego nigdy nie podjęłam decyzji o przedwczesnym opuszczeniu świata. Chyba właśnie z tego powodu nie wyobrażam sobie, że ktokolwiek jest w stanie żyć bez sensu i celu.
Jak zwykle rzucasz tematami takimi, ze moje szare komórki fiksuja haha. Bardzo dobrze, zwlaszcza, ze okazuje, sie iz nie jestem jedyna osoba, ktora takie rozwazania posiada. Sens zycia – nie tylko filozf snuje takie rozwazania. Mysle, ze wiele osób sie tez nad tym zaglebia, a czesc wcale i ida przez zycie mocno bezmyslnie. Czasami wydaje mi sie, ze sa dzieki temu szczesliwsi. Biora wszystko z marszu i nie nurtuja ich platajace sie po glowie mysli, ktore nie daja po nocach spac.
Sama sensu zycia (mojego) nie umiem odkryc, jestem wierzaca owszem wiec wciaz trzymam sie nadziei, ze jest jakis Boski plan, który zakladal, ze po cos na ten swiat przyszlam. Po co? Wciaz nie wiem. Sama sie soba potrafie frustrowac, ze tak naprawde to przeciez nie stanowie jakiejs wiekszej zmiany w uniwersum, na niewiele moge wplynac tylko na siebie. A i tak konczy sie to zwykle malo fajnie. Albo ja jestem wiecznie niezadowolona z siebie o co przeciez nie moglo chodzic ( marnowanie zycia), albo bedac bardziej zadowolona martwie wszystkich naokolo (patrz anoreksja, chociaz przynajmniej dojrzalam do tego, ze takie ekstremalne wychudzenie jest chore. Niemniej overshoot tez nie jest przyjemny i doprowadza do problemu nr 2 czyli nasila depresje). Paradoksalnie bujam sie od jednego stanu do drugiego i chyba nie umiem zyc bardziej konstruktywnie.
Cel – zyje dla swojej rodziny i kota, nie jest to moze jakies wspaniale i godne podziwu postanowienie, ale skoro trzyma mnie przy zyciu to chyba cel stanowi. Czy tez sens – musze utrzymac kota, musze nie martwic bliskich.
Ostatecznie dochodze do wniosku, ze w pewnych kwestiach nadajemy na tych samych falach – stety niestetety. Sciskam we wspólnej (nie)doli ;)
Mój Marcin na przykład nigdy nie filozofuje. Czasem zadaję mu jakieś egzystencjalne pytania, a on się dziwi, po co w ogóle o tym myślę. Biorąc pod uwagę ilość moich rozmyślań, chyba robię to za nas oboje. Natomiast myślenie mi nie przeszkadza ani nie odbiera szczęścia. Wręcz przeciwnie, uwielbiam snuć rozważania, nawet jeśli ostatecznie do niczego nie dochodzę. Może jeszcze nie czas na dany wniosek, a może nigdy nie będzie właściwy czas.
Ciekawi mnie to, że wiara w Boga nie porządkuje Ci sensu istnienia. Zakładam, że w większości przypadków tego typu wiara sporo w życiu porządkuje, m.in. strukturę wartości moralnych i właśnie sens życia. Rozumiem jednak, że ludzie są różni, ponadto znajdują się na różnych etapach życia. Szkoda, że obecnie masz do siebie dużo pretensji i zastrzeżeń. Trzymam kciuki, żeby to minęło w jak największym stopniu. Wydaje mi się, że żaden człowiek nie jest z siebie zadowolony w stu procentach. Grunt to chyba nauczyć się nie zadręczać swoimi wadami i słabościami. Obyś tylko depresję pokonała, bo mgła w głowie utrudnia walkę o siebie. Za to też trzymam kciuki <3
Ja tam uważam, że jest to postanowienie wspaniałe i godne podziwu. Świadczy o fakcie, że znając swoje słabości - skłonności do ED czy depresji - znalazłaś sposób, żeby "oszukać swój system" i żyć. Przez wiele ostatnich lat żyłam dla Rubi i rodziców. Potem już tylko dla Rubi. Jak poznałam Marcina i upewniłam się, że lubi Rubi, a ona jego, poczułam ulgę, iż teraz w razie czego miałby się kto nią zająć. A jednak jestem tu nadal, bo po drodze pojawiły się inne rzeczy, dla których wreszcie realnie chcę przeżyć kolejne lata, a nie tylko przetrwać. Moim zdaniem grunt to umieć "oszukiwać swój system" do czasu, aż nie będzie to dłużej konieczne.
Ściskam też :)
Ciekawi mnie wlasnie jak to jest, ze czesc ludzi poddaje sie takim refleksjom, a czesci wcale to nie obchodzi. Skad sie biora takie roznice….
Hmm to fakt, wiara porzadkuje zycie, ukierunkowuje moralnie, ale tez stanowi dla mnie czesc wewnetrznej sily.
Dziekuje, dajesz tez nadzieje, ze zycie moze byc wspanialsze <3
Poglaszcz odemnie Rubi, nalezy jej sie za to, ze utrzymala przy zyciu tak wartosciowa osobe :)
Dla mnie wszystkie różnice są fascynujące. Skomplikowana wypadkowa doświadczeń, genów i innych rzeczy, które wpływają na to, że jedna osoba absolutnie kocha x, a druga nienawidzi. Albo obie lubią x, tyle że każda realizuje go w inny sposób. Weźmy na przykład zwykłe seriale. Ja jestem fanką binge watchingu i najchętniej oglądam te seriale, które są dodane na platformy w całości lub przynajmniej mam do dyspozycji jeden cały sezon. Nienawidzę oglądać po jednym odcinku tygodniowo, natomiast to jest ulubiony sposób oglądania seriali Marcina. Ja bym chętnie oglądała jeden serial naraz, a dopiero po skończeniu kolejny. Marcin może oglądać kilka jednocześnie, każdemu poświęca inny dzień. Znam też ludzi, którzy oglądają jeden odcinek serialu na raty i w efekcie sezon kończą dopiero po kilku miesiącach, chociaż ma np. tylko dziesięć odcinków. Ponadto ja po zakończeniu całego serialu – lub serii książek – doświadczam smutku, wyobcowania i tęsknoty za światem, który właśnie się skończył, a w który byłam zaangażowana. Niektórzy czegoś takiego nie mają.
<3
Pogłaskałam. Też głasknij ode mnie kicię :)