Niepowtarzalna klatka schodowa we Wrocławiu (Gliniana 60)

Jedni lubią oryginalne i ciekawe atrakcje, z których można skorzystać po kupieniu biletu. Weźmy na przykład wesołe miasteczka, domy strachu, escape roomy, parki linowe, przedstawienia teatralne w plenerze. Inni preferują ciekawostki darmowe, jednak nadal organizowane odgórnie. Tu wskazałabym występy artystyczne w rynku, pokazy multimedialne przy fontannach, jarmarki, festyny. Jeszcze inni zaś poszukują tego, co odznacza się pięknem ukrytym i do czego trzeba dotrzeć po włożeniu wysiłku. Do ostatniej grupy zaliczam opuszczone budynki, bunkry i tunele, ukryte smaczki w miastach.

Ja uwielbiam atrakcje ze wszystkich wspomnianych kategorii. Nie bez powodu podałam przykłady miejsc, w których byłam, i wydarzeń, w których brałam udział – w większości we Wrocławiu. Na blogu zaprezentowałam relacje z wizyt w Reflexii, Kolejkowie, Energylandii i Legendii, Skalisku, trzech domach strachuno, nie będę wymieniać wszystkich, bo nie o to chodzi. Próbuję jedynie wyrazić, iż poświęcanie wolnego czasu na doświadczanie wyjątkowych wydarzeń i odwiedzanie niebanalnych miejscach sprawia mi przeogromną przyjemność. Zwłaszcza kiedy za towarzysza mam bliską osobę (i robimy zdjęcia), opcjonalnie odtwarzacz muzyczny (i mogę odciąć się od zbędnych elementów otoczenia).

Klatka schodowa nr 60 przy ulicy Glinianej (Wrocław)

Tym razem wybrałam się do miejsca z trzeciej grupy, czyli odznaczającego się pięknem ukrytym. Oto bowiem zwykła wrocławska kamienica, jedna z tysiąca. Szara od zewnątrz, niepozorna.* W środku zaś – bajka. W internecie znalazłam niepewną informację, iż autorem owej bajki może być mieszkaniec klatki schodowej, były pracownik teatru. I że dzieło powstało pod koniec lat 90, czyli niedawno i dawno zarazem. Niedawno, bo to moje czasy dzieciństwa i pamiętam je, jakby były wczoraj. Dawno, gdyż kiedy przyjrzy się ścianom z bliska, widać odpadający tynk, brud i naturalne architektoniczne zniszczenia.

* Prawie niepozorna. Zajrzenie do przejść między kamienicami niejako funduje przedsmak tego, co czeka na odkrywcę w bramie nr 60. Przy czym murale są nowsze i wyszły spod ręki innej osoby.

Żeby dostać się do właściwej klatki schodowej, trzeba podać się za listonosza, speca od deratyzacji, ulotkarza czy zbłądzonego dostawcę pizzy. Albo postawić na prawdę i poprosić, by osoba, która odbierze domofon, otworzyła drzwi. Mnie udało się to drugie. Chwilę później klatka nr 60 przy ulicy Glinianej odkryła przede mną pierwszy rozdział baśni. Każde kolejne piętro prowadziło ku świetlistemu finałowi.

Oczywiście zdjęcia nie oddają piękna rzeczywistości w pełni, ale lepszy rydz niż nic.

8 myśli na temat “Niepowtarzalna klatka schodowa we Wrocławiu (Gliniana 60)

  1. W wakacje planuje się wybrać do Wrocławia, więc jeśli się to uda to chętnie bym zajrzała w to miejsce ^^ masz coś jeszcze godnego polecenia do zobaczenia, ale mało znanego? :D

  2. Szczecin także pełen jest takich perełek. Klatki schodowe poniemieckich kamienic aż nieraz zapierają dech w piersiach :)

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.