Z bliżej nieokreślonego powodu w ostatnim czasie przypomniało mi się, iż w przeszłości bardzo mnie denerwowało, kiedy ktoś z pychą i arogancją mówił, że ludzie jako gatunek są poligamiczni. Kłóciło mi się to z faktem, iż od dawna interesuje mnie jeden związek – na dodatek stricte małżeński – do końca życia. Nigdy jednak nie zastanawiałam się nad naturą człowieka, a przynamniej nie przypominam sobie, abym poświęcała jej szczególnie dużo uwagi.
Skoro temat do mnie wrócił, postanowiłam wreszcie poświęcić mu czas i energię. Poczytać artykuły, zestawić je z własnymi odczuciami i w ogóle dojść do sedna moich odczuć. Tak oto odkryłam, iż wcale nie oburza mnie samo stwierdzenie, że człowiek to gatunek poligamiczny. Frustruje mnie używanie tej tezy w kontekście tłumaczenia zdrad oraz orzekania z góry, że mój partner na pewno w końcu mnie zdradzi, bo tacy są albo mężczyźni, albo w ogóle ludzie. Osobiście zdecydowanie się z takim podejściem nie zgadzam, a w dzisiejszej publikacji wytłumaczyłam dlaczego. Enjoy!
Co to jest monogamia?
Dla jednych temat ten jest prosty jak drut, dla innych skomplikowany i przyporządkowany do szarej strefy. Mnie trudności nastręczyła już sama definicja monogamii. Co to jest? W toku lektury zauważyłam, że monogamia może znaczyć kilka różnych rzeczy – podobnie jak poruszone na blogu kobiecość czy instynkt macierzyński. Przede wszystkim może być typem relacji partnerskich bądź też typem małżeństwa jako sformalizowanego prawnie związku. Dodatkowo monogamia może być typem relacji seksualnej. (Czy to zatem oznacza, iż można być np. monogamistą w sensie seksualnym, ale mieć wielu partnerów emocjonalnych?) Co ciekawe, we wszystkich trzech przypadkach monogamia ma dwojakie znaczenie: albo chodzi o związek/małżeństwo/współżycie z jedną osobą przez całe życie, albo dotyczy związku/małżeństwa/współżycia z jedną osobą w danym czasie.
Ale to nie koniec. Monogamia dzieli się również na podtypy takie jak monogamia społeczna, która obejmuje współżycie seksualne i wspólne gromadzenie zasobów (jeśli dobrze rozumiem, monogamia społeczna jest najpopularniejszym rozumieniem monogamii), monogamia seksualna, czyli bycie na wyłączność drugiej osoby jedynie w kontekście seksualnym (w takim ujęciu osoba zdradzająca małżonka, która przestaje sypiać z małżonkiem i robi to wyłącznie z kochankiem, pozostaje monogamistą, ciekawe) czy monogamia genetyczna obejmująca jedynie kontekst rozmnażania się z jedną osobą.
Myślicie, że to już koniec? Wcale nie. Dalej wymienia się monogamię wyłączną, czyli utrzymywanie kontaktów seksualnych z tylko jedną osobą, z którą na dodatek jest się w związku małżeńskim (chociaż nie wspomniano o związkach emocjonalnych ani osobach niebędących małżonkami, moim zdaniem powinno się je włączyć), oraz monogamię luźną, dopuszczającą kontakty seksualne z innymi ludźmi, o ile między partnerami pozostaje nierozerwalna relacja małżeńska (a co z ludźmi niemającymi ślubu?; nie mówiąc już o tym, że nazywanie otwartego związku jakimkolwiek rodzajem monogamii wydaje mi się absurdem, podobnie zresztą jak monogamii seksualnej uwzględniającej wierność jedynie w sferze erotyki).
Definicji monogamii jest znacznie więcej. Już sam fakt, że dla jednych to natura gatunku ludzkiego, dla drugich natura indywidualnego człowieka, a dla jeszcze innych wybór/decyzja, sprawia, iż nie może być mowy o jednej monogamii rozumianej przez wszystkich w ten sam sposób. Zanim więc zacznie się z kimś dyskutować, warto ustalić, co ma na myśli, kiedy mówi o monogamii.
Związek monogamiczny – co to jest, co to znaczy?
Związek monogamiczny – co to jest i czym różni się od monogamii? Tutaj odpowiedź jest łatwiejsza, a przede wszystkim krótsza, choć ponownie definicje zawierają odmienne, niekiedy wykluczające się nawzajem elementy. Podczas gdy w myśleniu o monogamii istotną kwestię stanowi jej podstawa: czy jest to natura (ludzka gatunkowa czy człowiecza indywidualna), czy wybór, związek monogamiczny raczej nie budzi takich pytań, a już zwłaszcza rozumiany jako małżeństwo. Chyba nie trzeba nikogo przekonywać, że małżeństwo nie jest naturą ludzką, tylko społeczno-prawnym wytworem człowieka.
A zatem monogamiczny związek – co to znaczy?
- Typ całościowej relacji między dwiema osobami (partnerami).
- Typ formalnego związku małżeńskiego (na całe życie lub w danym czasie).
- Typ relacji seksualnej między dwiema osobami bez konieczności bycia razem.
Z ostatnią definicją mam problem, jako iż trudno nazwać mi związkiem relację czysto seksualną. Jednocześnie nie mam problemu z nazwaniem w ten sposób relacji partnerskiej, w której nie ma seksu – np. białego związku bądź wieloletniego małżeństwa, w którym seksualność umarła – więc to chyba po prostu coś, co wgrała mi kultura i nad czym muszę się któregoś dnia zastanawiać.
Czy człowiek rozumny to gatunek monogamiczny? – NIE
Jak wynika z mojej niedawnej lektury artykułów poświęconych poruszonemu dziś tematowi, niezależnie od tego, o co dana osoba dokładnie pyta, ludzie nie wydają się monogamiczni. Innymi słowy: człowiek nie wydaje się monogamiczny ani z natury (gatunkowej bądź indywidualnej), ani z zachowania. Związek monogamiczny, który rzekomo tworzy, tylko niekiedy jest realnie monogamiczny. Statystyki niewierności wykazują zbyt często występujące romanse, by dało się mówić o monogamicznej naturze człowieka. Chyba że ludzie zmuszają się do seksu poza związkiem i cierpią z tego powodu, gdyż działają wbrew swojej naturze. (Oczywiście tak nie jest). Również statystyki rozwodów pokazują, że monogamia rozumiana jako jeden związek na całe życie nie stanowi czegoś naturalnego, wypływającego z biologii.
W świecie zwierząt istnieje bardzo mało gatunków monogamicznych – szacuje się, iż 9%. Sporo z nich to ptaki, wszak wśród ptaków aż 90% gatunków wykazuje zachowania monogamiczne. Wśród ssaków jest to zaledwie 3-5%, natomiast wśród samych naczelnych 29%. Jednakże nawet gatunki monogamiczne nie stosują się do monogamii w stu procentach. Okazuje się, iż wystarczy poddać badaniom mioty gatunków monogamicznych, by odkryć różnorodne geny. Samice więc, mimo iż żyją z jednym partnerem, z różnych powodów – chociażby po to, żeby zapewnić przetrwanie sobie i już posiadanemu potomstwu – uprawiają seks z innymi osobnikami. Oznacza to, że monogamiczna natura oznacza raczej wiązanie się z jednym partnerem w celach biologicznych, bo w ten sposób łatwiej przetrwać oraz przedłużyć gatunek, niż zachowywanie wierności. Idea kompletnej wierności nie jest zapisana w genach.
Inny ciekawy argument przeczący tezie, iż człowiek jest monogamiczny, leży w niemonogamicznej budowie człowieka, w tym proporcjach męskich narządów płciowych (ale też nie jednoznacznie poligamicznej). Otóż u gatunków monogamicznych zauważono niewielki dymorfizm płciowy. Gatunki łączące się w pary nie muszą mieć znacząco różnych fizycznie przedstawicieli płci żeńskiej i męskiej, ponieważ samce nie mają potrzeby rywalizowania między sobą o samice. Tymczasem gatunki poligamiczne musiały ewolucyjnie wykształcić cechy pozwalające im pokonać rywali siłą, estetyką lub czymś innym. Człowiek plasuje się pomiędzy cechami gatunków monogamicznych i poligamicznych. Jego dymorfizm jest wyraźniejszy niż u zwierząt monogamicznych, lecz mniej widoczny niż u zwierząt poligamicznych.
Pełna monogamia nie sprzyja ewolucji, opartej wszak na zróżnicowaniu genetycznym. Mimo iż potomstwu – zwłaszcza ludzkiemu, które rodzi się z nierozwiniętym mózgiem, wobec czego nie jest samodzielnie i wymaga długotrwałej opieki – łatwiej przeżyć dzięki opiece zarówno matki, jak i ojca, rozmnażanie się przez całe życie z jednym partnerem i dochowywanie sobie wierności nie służy wzbogacaniu puli genów, stanowiącemu przecież podstawę ewolucji i zdrowia genetycznego.
Genetyczne korzyści poligamii mogą przejawiać się w fakcie, iż człowiek pierwotny był poligamiczny. Zanim ludzie zaczęli żyć w trybie osiadłym, a społeczności rozrosły się do rozmiarów uniemożliwiających wcześniejszy typ relacji, w małych grupach koczowniczych każdy spał z każdym i wszyscy wspólnie opiekowali się potomstwem. Muszę jednak zaznaczyć, że to tylko jedna z teorii. Istnieje też taka, podług której to związki monogamiczne były korzystne dla społeczności, dlatego ludzie pierwotni wykazywali monogamiczne tendencje. Podkreślam: tendencje, wszak tak jak u zwierząt dochodziło do mieszania genów, więc musiało dochodzić do seksu niemonogamicznego.
Ponadto kwestia potencjalnej natury to nie wszystko. Istnieją jeszcze kultura, religia czy prawo. Tutaj trudno zaprzeczyć, że istnieją społeczności i porządki prawne, w których relacje, związki i małżeństwa poligamiczne są zarówno dozwolone, jak i dobrze widziane. Poligamia dzieli się na symetryczną (wiele kobiet może być i/lub uprawiać seks z wieloma mężczyznami), poligynię (jeden mężczyzna może mieć wiele kobiet) i poliandrię (jedna kobieta może mieć wielu mężczyzn). Wśród kultur poligamicznych można znaleźć każdy z tych typów. Ciekawostkę jednak stanowi fakt, iż poligamia przeważa wśród społeczności plemiennych, natomiast społeczności z największą liczbą członków częściej są monogamiczne. Może to wynikać z większej potrzeby sztucznej organizacji (monogamii) dużych grup i bliższego naturze człowieka zachowania (poligamii) małych grup.
Od siebie dodam jeszcze, że monogamia ludzi – czy to wrodzona, czy to praktykowana – może być co najmniej utrudniona przez niebiologiczne czynniki zewnętrzne. Zwierzętom takim jak patki łatwiej żyć w monogamii, bo w grę wchodzi o wiele mniej aspektów, a sporadyczny seks i spłodzenie potomstwa z kimś innym nie wywołuje zazdrości, złości ani chęci zerwania relacji. U człowieka w związku monogamicznym może dojść do przeróżnych zdarzeń, takich jak zmiana światopoglądu czy pomysłu na życie jednego z partnerów, wygaśnięcie pożądania, pokazanie prawdziwego charakteru dopiero po kilku latach związku. Człowiek jest szalenie skomplikowanym gatunkiem, więc na drodze monogamii rozumianej jako spędzenie życia z jednym człowiekiem i dochowanie mu wierności stoi mnóstwo przeszkód: od pokus seksualnych, po zmienne wartości, ideały, przekonania, wierzenia, plany, marzenia, priorytety, cechy charakteru i wiele więcej. Podejrzewam, że ptak pod koniec życia jest mniej więcej tym samym ptakiem, którym był jako pisklę. Tymczasem człowiek zmienia się w bardzo dużym stopniu przez całe życie, a związek monogamiczny może nie wytrzymać części tych zmian. Kiedy w grę wchodzą zdrady, rozwody i rozstania, nagle monogamia przestaje być naturą człowieka, a staje się jednym z wyborów.
Człowiek rozumny jako gatunek monogamiczny – TAK (może?)
Oczywiście istnieją także argumenty przemawiające za tym, że ludzie jednak są monogamiczni – być może z natury gatunkowej, być może z natury osobniczej. Pierwszym z nich są przykłady udanych związków monogamicznych, w których partnerzy spędzili ze sobą wiele lat w miłości, szczęściu i pożądaniu. Czasem nawet są to związki trwające całe życie. Widzę jednak parę problemów dotyczących tego argumentu. Po pierwsze istnienie związków monogamicznych ani nawet poszczególnych ludzi o silnej tendencji monogamicznej nie wyklucza poligamicznej natury ludzi jako gatunku. Wyjątki nie obalają reguły. Po drugie nie da się zmierzyć poziomu sukcesu ani szczęścia związków, do dyspozycji są jedynie deklaracje partnerów. Skoki w bok mogą zostać przemilczane podczas badania ankietowego. Po trzecie istnieją czynniki silnie skorelowane z istnieniem długotrwałych monogamicznych związków: religia, czasy, prawo, postrzeganie społeczne. Kiedy dochodzi do rozluźnienia prawa, zmiany przekonań społecznych czy spadku religijności, pojawia się m.in. więcej rozwodów (nie wiem, jak ze zdradami).
Wart uwagi argument podał Karol Wojtyła, który widział człowieka jako całość: istotę z rozumiem i wolną wolą. Co prawda twierdził, iż dynamizmy w człowieku kierowane są wyłącznie przez rozum i wolę, nie zaś przez instynkt, co moim zdaniem jest nie tylko niezgodne z nauką, ale także naiwne, jednakże podoba mi się przypomnienie, iż ludzie są wyjątkowym rodzajem zwierząt, bo – jak już wspomniałam wcześniej – są bardzo skomplikowani. Sadzę, iż błędem jest sprowadzanie naszej natury do biologii, bo jesteśmy nie tylko ciałem. Mamy także potrzeby psychologiczne (umysł) i duchowe (według niektórych duszę, ducha lub coś innego metafizycznego, według mnie nadal umysł), stąd ogromna waga pracy psychiatrów, psychologów, psychoterapeutów i różnych duchowych przewodników. Czasem potrzeba psychiczna jest większa niż potrzeba fizjologiczna. Przykładowo śmierć bliskiej osoby może sprawić, że mimo odczuwania głodu nie chce się jeść. Moim zdaniem nie można powiedzieć, że tylko głód leży w naszej naturze, a ból psychiczny już nie. Być może zatem człowiek nierozumny byłby poligamiczny, ale człowiek rozumny jest monogamiczny.
Jeżeli na naturę człowieka składa się połączenie biologii fizycznej, psychiki i duchowości, dwukrotnie wspomniane skomplikowanie ludzi jako gatunku może sprzyjać monogamii. Nawet jeśli w związku monogamicznym z czasem umrą jakieś aspekty – np. pożądanie lub zainteresowanie partnerem – pozostaje szczera i prawdziwa chęć dalszego dzielenia z nim życia. Lubi się partnera, szanuje się go jako człowieka, ma się z nim kawał wspólnego życia. Te i inne czynniki mogą sprawiać, że nie ma się potrzeby ani nawet ochoty na rozstanie bądź spróbowanie czegoś – związku, romansu, jednorazowego seksu – z kimś innym. Jednakże biorąc pod uwagę statystyki zdrad i rozwodów, wydaje mi się zasadnym mówienie raczej o potencjalnie monogamicznej naturze pewnych osób, a nie gatunku ludzkiego.
W nawiązaniu do powyższego akapitu wymienić muszę jeszcze głębokie emocje i głębokie uczucia. O tym nie czytałam, ale wydaje mi się, iż ludzie mają największą paletę emocji i uczuć ze wszystkich zwierząt. Przykładowo chociaż ja bardzo kocham Rubi, nie wiem, czy ona jako pies jest zdolna do miłości. Być może u psów tzw. miłość jest połączeniem przywiązania, przyzwyczajenia i obawy o swój los (np. żywienie), gdyby człowieka zabrakło (przy czym nie sądzę, by pies był zdolny do abstrakcyjnej refleksji, chodzi mi raczej o sytuacje, w których pies się stresuje, gdy człowiek zostawia go samego w nietypowy sposób i długo nie wraca). I właśnie ten szeroki wachlarz emocji i uczuć, z miłością na czele, może być argumentem za monogamią u ludzi. Nawet gdy odpada wszystko inne, pozostaje miłość – bądź inne głębokie uczucie – a ona przekłada się na chęć pozostania w związku.
Jeśli chodzi o czynniki biologiczne, monogamii może sprzyjać sposób, w jaki ludzie rodzą się i dorastają. Człowiek należy do jedynego gatunku, który wymaga długotrwałej opieki po narodzinach. Ponieważ ewolucyjnie mózg rozwinął się znacznie szybciej niż miednica kobiety, dziecko musi przychodzić na świat z niezaprogramowanym mózgiem, który programuje się przez kolejne lata w toku doświadczania świata. Dziś do przetrwania nie jest już potrzebny mężczyzna (ojciec), ale historycznie był. Słabsza i dodatkowo osłabiona porodem czy karmieniem kobieta mogłaby nie dać rady utrzymać dziecka przy życiu w warunkach prehistorycznych. Gdyby maluch umarł, z punktu widzenia mężczyzny zmarnowałyby się geny.
Wymienione podczas omawiania poligamii kultura, religia czy prawo mogą i powinny być wspomniane także przy okazji opisywania monogamii. W końcu są kultury, społeczności, religie i porządki prawne zezwalające wyłącznie na monogamię bądź też promujące ten model wiązania się ludzi. Przy czym trzeba zaznaczyć już na wstępie: nie jest to monogamia rozumiana jako natura człowieka, lecz jako coś narzuconego, co ma przynosić jakieś korzyści. I faktycznie, przynosi. Kiedy społeczności ludzkie zaczęły się rozrastać i prowadzić osiadły tryb życia, ważne stały się aspekty takie jak łagodzenie konfliktów społecznych poprzez regulowanie napięcia seksualnego i dostępu do partnerek (każdy mężczyzna ma swoją kobietą i nie trzeba się kłócić) czy też płodzenie potomstwa genetycznego z jednym partnerem ze względu na prawne zasady dziedziczenia wynikające z powstania własności.
Na koniec muszę zaznaczyć, że nawet jeśli ludzie są monogamiczni z natury, niekoniecznie oznacza to wrodzoną potrzebę dochowywania wierności partnerowi. Załóżmy nawet, że człowiek należy do wspomnianych wcześniej ok. 29% monogamicznych naczelnych. Nie przesądza to jednak o utrzymywaniu stosunków seksualnych z wyłącznie jednym partnerem ani płodzenia potomstwa tylko w parze. Monogamia u zwierząt nie polega na wierności – wierność jest koncepcją stworzoną przez ludzi. Może zatem być tak, że człowiek jest gatunkiem monogamicznym, którego ogólnej tendencji do monogamii nie przeszkadzają sporadyczne seksualne i prokreacyjne skoki w bok.
Seryjna monogamia – co to znaczy i czy faktycznie jest formą monogamii?
Popularnie rozumiana monogamia jest bardzo rzadka. I nie chodzi tu wcale o zdrady, które moim zdaniem zaprzeczają idei monogamicznej natury człowieka. Otóż w ujęciu klasycznej monogamii nawet wasi dziadkowie, którzy wzięli ślub w wieku osiemnastu lat i przeżyli ze sobą całe życie, niekoniecznie byli monogamistami. Jeżeli wcześniej mieli sympatię, z którą chodzili za rękę nad rzekę i dawali sobie buziaki w zbożu, oznacza to, iż byli seryjnymi monogamistami. Teoretycznie seryjna monogamia stanowi typ monogamii – stojący tuż obok monogamii konsekwentnej – lecz mnie się wydaje raczej stadium przejściowym pomiędzy monogamią a poligamią.
Seryjna monogamia (sukcesywna monogamia) to taka praktyka relacji bądź związków, w której w jednym czasie ma się jednego partnera, ale żaden partner nie jest stały. Po związku a przychodzi związek b, po nim c i tak dalej. Jeśli brzmi znajomo, to pewnie dlatego, iż miażdżąca większość ludzi – przynajmniej w szeroko pojętej kulturze Zachodu – realizuje właśnie monogamię seryjną, nie zaś konsekwentną. Zanim znajduje się docelowego partnera na życie, przerabia się wielu innych. Niektórzy zresztą nie chcą żadnego partnera na całe życie, bo odpowiada im zmiana i związane z nią korzyści.
Nawet jeśli ktoś jest zbyt nieśmiały, by wchodzić w liczne związki jeden po drugim, prawdopodobnie do chwili poznania docelowego partnera na resztę życia doświadczał fascynacji, zauroczeń i zakochań. Zadurzał się w znajomych z klasy, rówieśnikach z podwórka, przyjaciołach starszego rodzeństwa, aktorach, piosenkarzach i innych celebrytach. To moim zdaniem także przeczy monogamicznej naturze człowieka. Ludzie są kochliwi i odczuwają pożądanie do wielu osób. Nie mają wbudowanych genetycznie limitów miłości ani pociągu seksualnego wobec innych. Jeżeli istnieje w nich jakakolwiek tendencja do monogamii, mam wrażenie, że raczej do monogamii seryjnej.
Co zaś się tyczy klasyfikacji seryjnej monogamii, nie jestem wcale przekonana, że bliżej jej do monogamii konsekwentnej niż poligamii. Po pierwsze monogamia seryjna nie określa czasu relacji między ludźmi, więc osoba będąca co tydzień w innej relacji seksualnej na wyłączność wpisuje się w definicję monogamii seryjnej. Po drugie w moim rozumieniu monogamia – zwłaszcza ujmowana jako potencjalna natura człowieka – zakłada potrzebę związania się z jedną osobą na całe życie (ergo bardzo długi czas). Czemu więc ludzie czerpią radość z randkowania i romansowania z różnymi osobami, zwłaszcza w młodym wieku, a także przychodzi im to bardzo łatwo i nie potrzebują wieloletnich przerw celem otrząśnięcia się z poprzedniej relacji? Z tych dwóch powodów odnoszę wrażenie, że bycie z wieloma partnerami w ciągu życia jest bliższe poligamii niż monogamii. Ponadto mam wrażenie, iż jest dla nas bardziej naturalne niż monogamia konsekwentna, czyli trzymanie się jednego partnera przez całe życie.
***
Ostatecznie jednak może się okazać, że tak samo jak nie jesteśmy stricte ani mięsożercami, ani roślinożercami – ludzie to wszystkożercy – nie jesteśmy również monogamistami, poligamistami ani seryjnymi monogamistami. Może nie mamy żadnej natury. Może nie mamy nawet żadnej preferencji zapisanej w genach. Niewykluczone, iż dostosowujemy się do okoliczności biologicznych, społecznych, kulturowych, religijnych, historycznych, politycznych i wszelkich innych.
Czym jest dla mnie związek monogamiczny?
Związek monogamiczny to dla mnie indywidualny wybór uwarunkowany co najmniej jedną z następujących podstaw: kulturową, społeczną, religijną, prawną, osobistą (związaną jednak raczej z wyznawanymi wartościami osobistymi niż naturą człowieka), etyczno-moralną. Sądzę, iż związek monogamiczny i w ogóle zachowanie monogamiczne mogą być efektem zarówno osobistej potrzeby, jak i nacisku rodziny czy społeczności, w której się żyje, bądź też regulacji prawnych. U części osób mogą być bezrefleksyjne, wyuczone m.in. w toku wychowania w pewnej tradycji rodzinnej i nigdy niezakwestionowane. Mogą też stanowić wynik strachu przed samotnością, porzuceniem, zapłodnieniem, samodzielnym rodzicielstwem bądź brakiem dostępu do dziecka, zarażeniem się chorobą przenoszoną drogą płciową, napiętnowaniem społecznym. Ponadto mogą wypływać z obrzydzenia cielesnością, braku potrzeb seksualnych lub niewielkimi potrzebami. Powodów jest wiele, nie sposób wymienić wszystkich.
W szerszym ujęciu związek monogamiczny uważam za wynik korzyści społecznych, kulturowych, gospodarczych, prawnych i innych zewnętrznych, a także osobistych: fizycznych, psychicznych, duchowych, emocjonalnych, uczuciowych, finansowych i innych indywidualnych. Uważam, że wszystkie te korzyści razem wzięte są cenniejsze niż ewentualne predyspozycje biologiczne (potencjalna natura poligamiczna) oraz korzyści ewolucyjne mieszania genetycznego. Z tego powodu choć związek monogamiczny nie wydaje mi się domyślny ani wynikający z wrodzonej potrzeby, jest wart realizowania.
Związek monogamiczny – korzyści
Związek monogamiczny ma wiele korzyści, których nie sposób przecenić. Można je podzielić na grupowe i indywidualne oraz abstrakcyjne i praktyczne. (Nazwy są moje, więc daleko im do ideału).
- Do korzyści grupowych należą stabilność społeczna, brak konfliktów na tle seksualnym i romantycznym, łatwość prawna m.in. dziedziczenia własności, odciążanie państwa w zajmowaniu się potrzebującymi, optymalne warunki wychowywania dzieci. Dzięki związkom monogamicznym jest mniej chorób przenoszonych drogą płciową, co przysługuje się zdrowiu publicznemu (warto jednak wiedzieć, że to właśnie monogamia przyczynia się do wzrostu zdrad i korzystania z prostytucji). Związki monogamiczne stanowią fundament stabilnych rodzin, te zaś są potrzebne do istnienia stabilnych państw. Nic więc dziwnego, że w interesie państwa jest promowanie związku monogamicznego jako naturalnego i monogamii jako natury człowieka.
- Wśród korzyści indywidualnych abstrakcyjnych (nie umiałam znaleźć lepszego określenia) znajdują się wsparcie emocjonalne i duchowe, odwzajemniona miłość, głęboka przyjaźń, poczucie bezpieczeństwa, relacja seksualna zbudowana na znajomości potrzeb i ciała partnera, współuczestniczenie w chwilach radości i smutku. Żyjąc w związku monogamicznym, tworzy się wspólne plany i marzenia, zawsze ma się z kim gdzieś pójść czy pojechać. W toku związku partnerzy wpływają na siebie i zmieniają się nawzajem, co może przyczynić się do stawania się lepszymi osobami. Poza tym z bliską osobą u boku po prostu idzie się przez życie przyjemniej. Ma się poczucie przynależności do kogoś i wiedzę, że ten ktoś zawsze czeka z otwartymi ramionami i uśmiechem.
- Z kolei w korzyściach indywidualnych praktycznych znajdują się łatwość utrzymania domu, wsparcie finansowe, pomoc w załatwianiu przyziemnych spraw, pomoc w razie poważnej choroby, wypadku, niepełnosprawności czy starości. Praktyczną korzyść stanowi też zdrowie, które w związkach monogamicznych jest bezpieczniejsze ze względu na minimalne ryzyko zarażenia się chorobami przenoszonymi podczas przypadkowych kontaktów seksualnych. Nie można też zapomnieć o korzyściach prawnych, np. ulgach podatkowych, łatwości dziedziczenia, możliwości wglądu w informacje medyczne np. w razie wypadku.
Dodatkowo związek monogamiczny jest dobrze postrzegany kulturowo i społecznie, więc żyjąc w nim, zyskuje się aprobatę otoczenia bliskiego i dalekiego. To korzyść równocześnie dla społeczności (jest stabilna i nie musi walczyć z wrogiem w postaci odmiennego i niezrozumiałego wzorca relacji, np. związku poliamorycznego) i jednostek (są akceptowane i ciepło przyjmowane, ponadto dzięki uznaniu przez otoczenie i państwo mogą liczyć na pomoc społeczną, np. sąsiedzką, i państwową, np. podatkową).
Na związku monogamicznym korzystają też dzieci. Chociaż jeden rodzic może sobie świetnie poradzić z wychowaniem potomstwa, optymalne warunki rozwoju zapewnia dwójka rodziców.
Czy monogamia jest możliwa i warta praktykowania? – podsumowanie
Być może ludzie są monogamiczni. Być może są poligamiczni lub w ich naturze leży seryjna monogamia (osobiście skłaniam się ku jednej z tych dwóch opcji). Niewykluczone też, że nie mają żadnej natury, tak jak nie mają zaprogramowanej w genach diety (są wszystkożercami) ani koloru włosów, oczu czy skóry (nie istnieje właściwy kolor). Sadzę jednak, że człowiek może być monogamiczny, nawet jeśli nie jest monogamiczny z natury. To wybór, którego zresztą nie tylko można, ale także warto dokonać.
W moim przypadku podstawą chęci bycia w związku monogamicznym jest wewnętrzna potrzeba oparta na wyznawanych przeze mnie wartościach. Na drugim miejscu stoją korzyści abstrakcyjne, ponieważ głębokiego uczucia, wsparcia emocjonalnego ani bezinteresownego uśmiechu nie dostarczę sobie sama. Nawet możliwość zwykłego przytulenia się do osoby, która jest dla mnie ważna i dla której ja jestem ważna, na przykład w trudnej sytuacji lub chwili smutku, uważam za bezcenną. A przecież oprócz przytulania dostaję mnóstwo innych niewymiernych rzeczy: poczucie bezpieczeństwa, wyjątkową więź, wspólne marzenia. Dopiero za nimi – na trzecim miejscu – plasują się korzyści praktyczne, materialne i wymierne, ponieważ wszystko, co potrzebne do przeżycia, miałam już, wchodząc w związek. Natomiast o korzyściach społecznych, kulturowych ani państwowych nie myślę, choć wiem, że są ważne – gdyby nagle każdy zrezygnował ze związków monogamicznych, doszłoby do destabilizacji, podobnie jakby nagle ludzie odrzucili dotychczasową moralność czy prawo.
Nie przeszkadza mi myśl, że monogamia nie jest naturą człowieka. Przeszkadza mi za to usprawiedliwianie owym twierdzeniem swojej niewierności przez niektóre osoby. No cóż, zdradziłem/-am, bo taka ludzka natura! Brzmi bzdurnie, bo ludzie mają rozum znacznie bardziej rozwinięty niż inne zwierzęta. Mają kulturę i cywilizację. Nie robią kupy na ulicy tylko dlatego, że akurat im się zachciało. Nie rozrywają opakowania szynki na środku Biedronki i nie rozpoczynają uczty na oczach przerażonych klientów tylko dlatego, że zachciało im się jeść na widok obiecującej wędliny. W porządku, nie kontrolują potrzeby wypróżnienia ani głodu, ale mają wpływ na działanie – wybranie toalety zamiast trawnika pod oknem sąsiadki i pójście do restauracji zamiast wyrwania zapiekanki z ręki przechodnia. Ludzie jak najbardziej potrafią zachowywać się wbrew naturze, bo znają związane z tym korzyści oraz są świadomi konsekwencji podążenia za potrzebą mimo niesprzyjających warunków.
Jednocześnie nie uważam, by monogamia była warta praktykowania za wszelką cenę. Żeby związek monogamiczny faktycznie przynosił korzyści, trzeba podejść do niego rozsądnie, m.in. poprzez szczere rozmowy z potencjalnym partnerem na całe życie o długofalowych planach i dobranie się na podstawie charakterów, światopoglądów i innych istotnych kwestii. Zachęcam do przeczytania artykułu pt. Czy przeciwieństwa się przyciągają? Jak stworzyć dobry związek partnerski? Źle dobrany związek monogamiczny w moim mniemaniu nie jest wart kontynuowania. Związek monogamiczny, w którym dochodzi do nadużyć i przekraczania ustalonych wcześniej granic, także nie jest wart podtrzymywania. I wreszcie jeśli wszystko z związku umarło i nie pozostała nawet przyjaźń, nie ma sensu się męczyć.
Chociaż w kulturze to monogamia konsekwentna jest tą promowaną i wskazywaną jako natura człowieka, moim zdaniem znacznie lepiej sprawdza się seryjna monogamia lub mieszanka monogamii seryjnej i konsekwentnej. Trudno mi uwierzyć we właściwe dobieranie się ludzi we wczesnym wieku i możliwość rozpoczęcia wówczas szczęśliwych, dobrych związków na całe życie. Najbliższe jest mi podejście realistyczne, czyli uwzględniające faktyczną drogę większości – jak zakładam – mieszkańców Zachodu: realizowanie seryjnej monogamii aż do poznania partnera, z którym zamierza się spędzić życie, a następnie praktykowanie lub przynajmniej próba praktykowania monogamii konsekwentnej.
Ponieważ monogamia – seryjna czy konsekwentna, obojętnie – jest wyborem, każdego dnia w związku monogamicznym trzeba ją wybierać od nowa. Trzeba ją wybierać, gdy jest się w związku dwadzieścia lat, a na horyzoncie pojawia się ktoś ładniejszy, młodszy czy po prostu ciekawy. Trzeba ją wybierać poprzez pracę nad samym sobą, staranie się o partnera oraz dochowywanie wierności wspólnie ustalonym zasadom. Poza tym związek monogamiczny potrzebuje takiego samego podejścia do sprawy obu stron, bo cóż to za związek, w którym monogamiczna jest tylko jedna osoba? Niewątpliwie każdego czekają zauroczenia, fascynacje, pożądania i zainteresowania innymi osobami, ale związek monogamiczny wymaga poświęcenia i pamiętania, że nie można mieć wszystkiego, a pewne wartości są cenniejsze od chwilowych uciech.
***
Na zupełny koniec dodam, że nie twierdzę, iż związek monogamiczny i ogólnie monogamia są dla każdego (podobnie jak posiadanie dziecka nie jest dla każdego). Jeśli ktoś chce przejść przez życie jako poligamista lub seryjny monogamista bez ochoty na związanie się z drugą osobą na resztę dni, proszę bardzo. Jeżeli znajdzie się ktoś, komu uda się przeżyć życie w monogamii konsekwentnej i w związku z podobnym sobie partnerem… co prawda trudno mi to sobie wyobrazić, ale też nie widzę problemu. Każdy musi podjąć swoją decyzję. Po prostu uważam, że docelowy związek monogamiczny na całe życie z dobrze dobranym partnerem jest wart promowania i przynajmniej podjęcia wyzwania realizacji.
Przez cały tekst ilekroć chciałam coś napisać w komentarzu, okazywało się, że piszesz to w kolejnym akapicie. Mogę więc tylko powiedzieć :”Całkowicie zgadzam się z całością artykułu”.
No proszę, fajna niespodzianka :)